Święta to czas bez wątpienia wyjątkowy. Pachnący choinką i dwunastoma potrawami, brzmiący kolędami i pastorałkami, cieszący serca spotkaniami rodzinnymi i wielkim rozpakowywaniem prezentów. Taka jest nasza tradycja.

Tak właśnie w milionach domów na całym świecie, 24 grudnia wypatruje się pierwszej gwiazdki, by zasiąść do wieczerzy wigilijnej. Są jednak takie domy, gdzie interpretacja świątecznych obyczajów wygląda nieco inaczej. Są domy, gdzie święta oznaczają egzotyczne wakacje. Są spędy rodzinne, są i wigilie we w dwoje. Z Alicją, Magdą, Anią i Gosią rozmawiałam o czterech wymiarach tradycji.

 Hej Kolęda, Kolęda!

Dla mnie Święta Bożego Narodzenia to czas, na który czekam cały rok – zaczyna swoją opowieść Ania, moja pierwsza rozmówczyni. – Kiedy byłam dzieckiem spotykaliśmy się u mojej Babci na uroczystej kolacji, później odwiedzaliśmy drugą babcię, wujków i ciocie, by w końcu, wieczorem, udać się całą rodziną na pasterkę – wspomina. Ania mieszka we Wrocławiu, ma męża i dwie córeczki: trzyletnią Matyldę i roczną Hanię. Mieszkają w szeregówce na obrzeżach miasta. Tegoroczne święta to już kolejne, na które zapraszają całą rodzinę do swojego domu. – W tym roku pobijemy rekord bo będzie nas 17 osób – mówi z uśmiechem moja rozmówczyni.

Zawsze marzyłam o takich świętach, gdzie spotykają się wszyscy, gdzie jest wielka choinka, prezenty, wspólne śpiewanie kolęd.

Mój tato gra na gitarze, moja siostra na skrzypcach. Jest też jasny podział obowiązków, każdy przygotowuje jedną potrawę. To czyni nasze święta spokojnymi, rodzinnymi i wyjątkowymi – za każdym razem – dodaje.

Zabiorę brata na koniec świata

Dla Magdy Święta Bożego Narodzenia to czas podróży. Byle daleko od polskiej przaśności i świątecznej rubaszności – jak sama wyjaśnia. – Kiedy pierwszy raz postanowiłam wyjechać na Wigilię do Tajlandii moja mama dostała prawie zawału – wspomina rozmówczyni. – Dla mojej rodziny to było niewyobrażalne, żeby święta spędzać z dala od domu. Przecież to smutno, trzeba być z najbliższymi, karpia zjeść, opłatkiem się podzielić – słyszałam nieustannie. Kiedy się okazało, że tych kilka dni beze mnie minęło niemalże bezboleśnie, było tylko łatwiej. Na urlop wybieram się zawsze w grudniu i na początku wiosny, podczas Wielkanocy. Nie jestem typem familiy guy – śmieje się. Magda od 10 lat spędza święta poza domem. Dzięki  tym podróżom odwiedziła m.in. Tajlandię, Sri Lankę, Indie, Australię i Nową Zelandię, Indonezję, Filipiny i Amerykę Południową. – Zdziwiłabyś się, ile rodaków spotykam – mówi. – Nie zdarzyło mi się jeszcze spędzać świąt poza granicami Polski i nie spotkać Polaka.

Wydaje mi się, że ludzie mają dość krępującej tradycji, rubasznych żartów przy stole, siedzenie i jedzenia bezustannie i bez wytchnienia.

Dla większości ludzi święta są po to, by się najeść, bez wyrzutów sumienia, w końcu podczas świąt trzeba, prawda? – pyta retorycznie. Tegoroczne Boże Narodzenie Magda będzie spędzać z chłopakiem, bratem i jego żoną. – Po raz pierwszy wyjeżdżamy we czwórkę. Cieszę się na ten wyjazd. Postawiliśmy znowu na Indonezję. Opłatkiem podzielimy się w tym roku na Bali – dodaje z uśmiechem.

Zabiorę brata nieco bliżej

Są i tacy, co tradycję nieco modyfikują, nie pozbawiając jej magii i wspaniałości. Tak właśnie od dwóch lat robi Alicja i jej rodzina. Już po raz kolejny na święta wybierają się do Zakopanego. Hotel, cała rodzina, zorganizowana Wigilia no i najważniejsze – nie trzeba zmywać. – Boże Narodzenie to najfajniejszy czas w roku, nie chciałabym go tracić, a jednak, siedzenie przed telewizorem i oglądanie Kevina to nie jest szczyt moich marzeń – wyjaśnia . – W zeszłym roku postanowiliśmy, że odłożymy pieniądze i pojedziemy całą rodziną do Zakopanego. Wybraliśmy dobry hotel, zarezerwowaliśmy noclegi i wieczerzę. Wszystko gotowe, przepyszne i zorganizowane specjalnie dla nas. To był pierwszy raz, kiedy podczas świąt naprawdę wypoczęłam – wspomina Alicja. – Wiesz, na tym polega magia świąt, żeby móc je przeżywać, cieszyć się nimi, a nie biegać między stołem, kuchnią i zlewem, z wywalonym jęzorem, wkurzając się, że pierogi się rozleciały podczas gotowania, że barszcz stracił kolor, a kapusta jest za twarda. Jaki to ma sens? Żadnego. Dziś, nie wyobrażam sobie innych świąt.

Ty i ja

Gosia jest jedynaczką, jej rodzice nie żyją od wielu lat, ostatnia babcia zmarła dwa lata temu. Piotr, jej mąż, nie znał swojego ojca, a matka wyjechała do siostry do Stanów Zjednoczonych. Są małżeństwem od 5 lat. Nie mają dzieci. Są sami. Lubią swoją samotność. I święta też spędzają we dwoje. – Pewnie myślisz, że to smutne – mówi Gosia patrząc na mnie pytająco. – Jak mówię w pracy, że święta spędzamy sami z mężem widzę te pełne litości spojrzenia… Naprawdę, brakuje, żeby w dziale zrobili zrzutkę na paczkę dla naszej biednej rodziny – dodaje z gorzkim uśmiechem. – Nie pamiętam rodzinnych świąt, moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym kiedy miałam 8 lat. Mieszkałam z babcią i dziadkiem, święta spędzałam z rodzeństwem mamy. Piotrka poznałam na studiach. Pochodzi z Ełku, ale wyjechał do Warszawy. Połączyła nas chyba samotność. Rozumieliśmy się bez słów. Nie musieliśmy sobie niczego tłumaczyć, wiesz, te same wspomnienia, przeżycia, ta sama pustka. Dziś mamy siebie. Jak wyglądają nasze święta? Normalnie – sama odpowie na zadane sobie pytanie. – Mamy klasyczne potrawy, mamy choinkę, mamy kota, który regularnie tę choinkę rozwala. Nie śpiewamy kolęd i nie chodzimy na pasterkę, ale dzielimy się opłatkiem.

To są nasze święta i celebrujemy je na nasz idealny sposób.

TEKST: Anna Kulawik

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.