Cztery kobiety. Cztery różne historie. Jeden wspólny mianownik – emigracja.

Ilona, 32 lata, pochodzi z Radomia. W Londynie mieszka od 2006 roku. Pracuje jako managera z popularnej sieciówce H&M. 

Ilona wyjechała z Polski w 2006 roku. Pytana o powody wylicza beznamiętnie: alkoholizm ojca, anoreksję, narkotyki, problemy z prawem. Patrzę jej w oczy i zastanawiam się, kiedy pojawią się w nich łzy. Nie pojawiają się. Widzę natomiast ogromną determinację, niewyobrażalną siłę i pewność. Pewność najbardziej słusznej decyzji, jaką podjęła w życiu.

Karolina, 29 lat, urodziła się we Wrocławiu. Skończyła kulturoznawstwo. Od dwóch lat pracuj jako kelnerka w Anglii. 

Brak perspektyw. To jedyny powód, jaki wskazuje Karolina. Studia na dobrej uczelni, kursy i szkolenia, liczne staże i  praktyki oraz biegła znajomość języka angielskiego – to wszystko doprowadziło ją na Trafalgar Square, do restauracji, gdzie każdego dnia serwuje lunche, obiady i kolacje. W imię perspektyw  i samorozwoju.

Anita, 27 lat, filolog angielski. Pracuje w szkole językowej w Amsterdamie.

Wyjechała za miłością. Taką prawdziwą, na całe życie. A ponieważ ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej,  Anita została sama. W Amsterdamie.

Beata, lat 34. Finansistka i ekonomistka. Pracuje w londyńskim City. Pochodzi z Warszawy.

Beata wyjeżdżała stopniowo. Zaczęła od wymiany na studiach. Później zdecydowała się na pracę w czasie wakacji. Dzięki trzymiesięcznej harówce mogła pozwolić sobie na względnie bogate życie studenckie, fajną kawalerką na Półwiejskiej w Poznaniu, nowe kozaki z Prima Mody i kilka drinków na imprezie, zamiast rozcieńczonego wodą piwa. Potem przyszła rzeczywistość i marna praca po studiach. Beata zostawiła polskość. Wybrała swój angielski sen.

Na początku było słowo

emigracja

– Były święta Bożego Narodzenia, pamiętam to jak dziś – Ilona rozpoczyna swoją opowieść. – Ojciec nie wrócił do domu na Wigilię. Zostaliśmy sami z mamą. Ja i brat. Na drugi dzień stary doczołgał się do domu, pijany, obsrany, zarzygany. Ledwo trzymał się na nogach. Nie przeszkadzało mu to jednak pobić matki i Michała, a mną rzucić o ścianę tak, że bliznę na udzie mam do dziś – Ilona dotyka się znacząco po nodze.

 To był ten dzień. To był moment, kiedy powiedziałam, że albo wyjadę, albo się zabiję – dodaje. Ilona wyjechała w lutym.

Pieniądze na bilet do Londynu pożyczyła na wieczne nieoddanie od babci. – Oprócz matki i brata nic mnie w Polsce nie trzymało. Miałam za sobą parszywe dzieciństwo i jeszcze gorszą młodość – wspomina gorzko. Ilona zmagała się z uzależnieniem od marihuany i papierosów, walczyła z bulimią i anoreksją. Nierozumiana przez nauczycieli i pedagogów, odrzucona przez rówieśników, bita i poniżana przez własnego ojca, wyjechała, żeby rozpocząć nowe życie.

Karolina od dwóch lat pracuje w restauracji w centrum Londynu. W tej samej od prawie 24 miesięcy. – Nie boję się zmian, cały czas czekam na lepszą okazję – zaczyna swoją opowieść, usprawiedliwiając się już na początku. Karolina jest wysoką, szczupłą brunetką w okularach. Umawia się ze mną przy fontannie naprzeciw National Gallery, w przerwie na lunch.

 Nie planowałam tego wyjazdu. Cały czas wierzyłam, że mogę w Polsce rozwinąć skrzydła.

Skończyłam mało perspektywiczny acz popularny kierunek, czyli kulturoznawstwo. Chciałam być dziennikarką, reporterką, pisarką – miałam wiele pomysłów na siebie. Zrobiłam kurs pilota wycieczek, certyfikat z języka angielskiego, odbyłam kilka staży i praktyk w biurach podróży i firmach rekrutacyjnych – wylicza niemalże na bezdechu. – Rzeczywistość nie była dla mnie łaskawa. Jedyne na co mogłam liczyć to umowa na zlecenie w odzieżówkach. Chciałam czegoś więcej. Chciałam rozwinąć skrzydła. Kupiłam bilet do Londynu.

– Wiesz jak to jest, kiedy wszyscy ci mówią, żebyś czegoś nie robiła, a ty i tak to robisz? – pyta moja kolejna rozmówczyni podczas videoczatu na Skypie. – Tak właśnie wyglądał mój wyjazd do Holandii. Byłam piękna, młoda i cholernie głupia. Zakochałam się z Olivierze podczas wyjazdu na narty do Livigno. On przystojny, starszy, na desce. Obcokrajowiec. Byłam na drugim roku studiów (filologia angielska – przyp. red.). Oli zwrócił na mnie uwagę i zawrócił mi w głowie totalnie. Spędziliśmy ze sobą najpiękniejsze 10 dni w moim życiu. Później wszystko potoczyło się jak filmie. Przyjechał do mnie, do Polski, na Walentynki, wyznał miłość i powiedział, że chce, abym do niego wyjechała – oczy Anity zaczynają błyszczeć, co widać nawet przez ekran komputera. – No i wyjechałam – kwituje.

Beata jest specjalistką ds. finansów w dużej spółce w londyńskim City. Mieszka na Angel, w bogatej dzielnicy w centrum Londynu. Dwupoziomowy apartament, który wynajmuje wspólnie z partnerem, wkrótce zamierza zamienić na własny szereg. Na kredyt. – Wyjazd do Londynu był najlepszą decyzją, jaką mogła podjąć w życiu.

Nie wstydzę się tego, że pracowałam jako sprzątaczka i opiekunka do dzieci. Niczego się nie wstydzę.

Dziś zarabiam rocznie tyle, ile moi rówieśnicy przez 5 lat. Mam mieszkanie, perspektywiczną pracę, cudownego partnera i kota Garfielda. Realizuję marzenia. W Polsce byłabym dziś księgową albo audytorką w wielkiej czwórce. Zapracowana, samotna i nieszczęśliwa.

A słowo ciałem się stało

Pieniądze od Babci Ilona straciła w pierwszym miesiącu swojego pobytu w Londynie. Zatrzymała się u swojej znajomej z podstawówki. Przez miesiąc jadła najtańsze parówki z Tesco i tosty z dżemem truskawkowym. – Przytyłam 5 kilo w 30 dni – na to wspomnienie po raz pierwszy pojawia się uśmiech na twarzy Ilony.

 Anglia sprawiła, że problemy z zaburzeniem odżywania odeszły w niepamięć. Nie było czasu na niejedzenie. Trzeba było zapierdalać – i to dosłownie.

Ilona zaczęła pracę jako pokojówka w jednym z londyńskim hoteli, później zaliczyła kilka restauracji, żeby w końcu wylądować w H&M, jako sprzedawca.  – W Polsce siedziałabym pewnie w więzieniu albo poprawczaku. Tutaj miałam nowe życie. Mieszkałam w szeregówce z dziesięcioma innymi Polakami. Po przejściach. Ich historie pokazały mi, że nie jestem wyjątkowa w swoim nieszczęściu – to było mocno otrzeźwiające. Już nie użalałam się nad sobą. Działałam – opowiada. Jednym ze współlokatorów Ilony był Zbyszek, kibol z Krakowa, który odciął się od życia w Polsce i zajął się wykończeniówką w Anglii. – Zakochaliśmy się w sobie. Byliśmy tacy podobni, dwoje wyrzutków po przejściach, z całkiem sporym bagażem doświadczeń – Ilona milczy i szuka czegoś w torebce. Po kilku sekundach wyciąga zdjęcie chłopca, około trzyletniego. – To Hugo, nasz syn – wyjaśnia, a na jej twarzy pojawia się promienny uśmiech. Jesteśmy ze Zbyszkiem małżeństwem od 4 lat. 3 lata temu na świat przyszedł nasz Syn. Za 6 miesięcy pojawi się Hania – Ilona znacząco dotyka się po brzuchu. – Wiesz, jestem szczęśliwa – dodaje po chwili.

Nieśmiała i zamknięta kobieta, którą miałam przed sobą kilka chwil wcześniej, nagle rozkwita i staje się piękną kobietą.

Ilona jest kierownikiem sklepu H&M, pracuje w nim od 6 lat. Jej mąż ma firmę budowlaną. Mieszkają w niewielkiej szeregówce na Ealing Broadway. Są szczęśliwą rodziną.

Wiesz, o czym marzę? – pyta Karolina, a ja milcząco kiwam głową.  – O pracy przewodnika – dodaje nieco nieśmiało. – To nie tak, że chcę zostać w restauracji całe życie. Mam plany i cele. Bycie kelnerką pozwala mi utrzymać się w Londynie, opłacić rachunki i pomagać młodszemu bratu od czasu do czasu. Ostatnie dwa lata pokazały mi, jak można żyć. W zeszłym tygodniu byłam na rozmowie w dużym biurze podróży, to był drugi etap. Jestem dobrej myśli, mam nadzieję, że dostanę tę posadę – mówi z nadzieją w oczach. Karolina jest pełna determinacji.

Dziewczyna, którą miałam za nieco zblazowaną i pogodzoną z losem, okazała się niepoprawną romantyczką i idealistką.

Chciałabym wyjechać w podróż dookoła świata, chciałabym uczyć angielskiego dzieci na Sri Lance. Mam tyle pomysłów i planów. Nigdy nie myślałam szeroko, nie wychodziłam poza podwórko. Teraz to się zmieniło. Ktoś powie, że się uwsteczniam, pracując jako podawacz obiadów. Ja powiem, że dopiero teraz rozwijam skrzydła i czuję, że żyję.

Anita mieszkała z Olim przez 3 lata. – Skończyłam studia licencjackie w Polsce i wyjechałam na stałe do Amsterdamu. Wbrew woli rodziny i przyjaciół. Ostrzegali mnie przed impulsywnymi decyzjami dokonywanymi pod wpływem niepewnych uczuć. Ja wiedziałam lepiej – dodaje ze śmiechem. – To były najpiękniejsze lata mojego życia. Nie żałuję ani minuty spędzonej w Olivierem. Ani sekundy, którą dzieliłam z tym człowiekiem. Mimo że dziś nie jesteśmy razem, ten związek ukształtował mnie, zmienił moje podejście do życia, pozwolił poznać ludzi i wznieść się poza przysłowiowy parapet – mówi. Anita pracuje jako nauczycielka w szkole językowej. Biegle mówi po angielsku, polsku i holendersku. Mieszka z przyjaciółką na przedmieściach, w pięknym apartamencie. Dużo podróżuje. – Niedawno wróciłam z Tajlandii. To moje trzecie wakacje tam. Kolejny rok z rzędu cały styczeń spędziłam na gorącej Phi Phi – opowiada i pokazuje zdjęcie na tapecie nowego iPhona, na którym pije wodę ze świeżego kokosu. – Mam 27 lat. Całe życie przede mną. Czuję, że mój czas dopiero się zaczął. Pytam czy ma kontakt ze swoją holenderską miłością. Anita na moment pochmurnieje, jednak błyskawicznie zbiera się w sobie i mówi: – Rozmawiamy od czasu do czasu, nasze drogi się rozeszły, ale mam takie motto – niczego nie oczekuj, wszystkiego się spodziewaj, więc wiesz, różnie to może być…

Podobne odczucia mam po rozmowie z Beatą. – Niczego nie planuję, niczego nie zakładam, cieszę się chwilą – wyjaśnia zapytana o swoją przyszłość w Londynie. – Kiedyś myślałam, że wyjazd zagranicę będzie tymczasowy, na rok bądź dwa. Po pięciu latach doszłam do wniosku, że chyba znalazłam swoje miejsce na ziemi. Tutaj czuję się doceniana, tutaj żyję pełnią życia: jeżdżę na rowerze, chodzę na jogę, nurkuję, tańczę pole dance. Do Polski jeżdżę regularnie, dwa-trzy razy w roku. Tutaj jednak jest mój dom.

I zamieszkało między nami.

– Nie mam do czego wracać. Mój brat mieszka w Londynie. Moja mama zmarła kilka miesięcy po moim ślubie. Z ojcem nie mam kontaktu – mówi Ilona.

– Powiedziałam A, muszę powiedzieć B. Nie po to haruję od dwóch lat, żeby się poddać. Dopiero się rozkręcam – wyjaśnia Karolina.

– Nie wiem, czy wrócę – zastanawia się Anita. – Na pewno nie teraz. Może za 10 lat?

– Polska? A po co? Zostaję w Londynie – dodaje Beata.

Autor: Anna Kulawik

Imiona bohaterek na ich prośbę zostały zmienione.

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.