Permanentne liczenie kalorii, ciągła walka z nałogami, fatalne relacje z rodzicami, brak stałego związku, miłość do poradników różnej maści, a tym samym miłość do pseudopsychologii, praca, która nie przynosi satysfakcji, a to wszystko połączone z nieustającym pechem – to elementy, które sprawiły, że kobiety na całym świecie pokochały Bridget Jones. To elementy, które sprawiły także, że Bridget Jones stała się ikoną popkultury lat dziewięćdziesiątych. To elementy, które sprawiły w końcu, że Bridget Jones stała się swoista przedstawicielką kobiety dwudziestego wieku.
Colin Firth w jednym z wywiadów powiedział, że „Bridget Jones to postać na tyle uniwersalna, że każdy może się z nią identyfikować bez względu na płeć” Odtwórca Marca Darcego we wspomnianym wywiadzie mówi dalej tak: „Jeśli ktoś ma kompleksy na punkcie swojej nadwagi, czuje się samotny, obawia się, że nigdy nie odnajdzie swojej drugiej połówki, to jest szansa, że po obejrzeniu Dziennika Bridget Jones poczuje się choćby odrobinę mniej samotny, odrobinę mniej nieszczęśliwy. Ta swego rodzaju terapeutyczna moc opowieści wydaje mi się bardzo ważna. Bridget Jones to już niemalże współczesny mit”.
A Bridget Jones wróciła w kolejnej powieście Helen Fielding – „Mad about the boy”. Trzecia odsłona przygód Jones w księgarniach ukazała się jesienią 2013 roku. Pomimo tego, że książka przez recenzentów przyjęta została bardzo chłodno, nie przeszkodziło to tysiącom kobiet na całym świecie do sięgnięcia i po tą część powieści. Bridget Jones wraca jako dojrzała, pięćdziesięcioletnia kobieta, co nie staje jej jednak na przeszkodzie w dalszym randkowaniu i upijaniu się niczym nastolatka. Bridget nadal liczy kalorie, ale teraz liczy także … zmarszczki.
Po sukcesie książki wszyscy z niecierpliwością czekają na jej ekranizację. W 2014 roku większość plotkarskich portali zarówno polskich jaki i zagranicznych rozpisywała się na temat problemów, jakie napotykają twórców filmu. Wszyscy cytowali Colina Firtha, który miał podobno powiedzieć, że jak tak dalej pójdzie, to prędzej zobaczymy film o wnuczce Bridget Jones.
Największy problem przyniósł Hugh Grant, który w poprzednich częściach Bridget Jones wcielił się w rolę Daniela Cleavera. Hugh Grant zaraz obok Renee Zellweger oraz Colina Firtha stanowił swoisty filar i podporę filmu i to nie wątpliwie jego rola, była tą która w dużej mierze przyczyniła się do ogromnego sukcesu, jaki film o przygodach Bridget Jones odniósł.
W wywiadzie dla US Weekly 54 letni aktor przyznał jednak: „Zdecydowałem się tego nie robić. Wydaje mi się jednak, że uda im się nakręcić dobry film bez postaci Daniela. Książka jest genialna, ale scenariusz jest zdecydowanie inny – to znaczy ten scenariusz, który widziałem kilka lat temu.”
Wszystko wskazuje jednak na to, że statek o nazwie „Bridget Jones Babys” (bo taki tytuł ma nosić trzecia część filmu) nabrał wiatru w żagle, problemy zostały pokonane, a kryzysy zażegnane. Aktorzy spotkali się w Londynie i od miesiąca nagrywają kolejne sceny filmu.
Wiadomo także, że do obsady pod koniec września 2015 roku dołączył Patrick „MCDreamy” Dempsay, znany między innym z serialu „Chirurdzy”. Ten 49 letni aktor na swoim koncie na Instagramie pod swoim zdjęciem, napisał: „Milo pracować w Anglii. Renee i Colin są absolutnie zadowoleni ze współpracy. Bardzo lubię być tutaj”.
Miłosny trójkąt Colin – Renee – Hugh należał do trudnych, czego więc spodziewać się po mixie Renee – Colin – Dempsey?!
Nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać kciuki, aby film „Bridget Jones babys” nie napotkał już na żadne przeciwności losu i czekać na premierę filmu, która przewidziana została na 16 września 2016r.
Czym zaskoczą nas tym razem twórcy, czy film po takiej zaciętej walce o swój byt powtórzy sukces poprzednich części? Przekonamy się już za rok.