Ojciec i syn mieli wypadek samochodowy. Ojciec zmarł, a syna przewieziono karetką do szpitala. Gdy chirurg go zobaczył, krzyknął: „Nie mogę operować tego chłopca, on jest moim synem!”. Jak to możliwe?

Ten fragment książki A. Moir, D. Jessel pt. Płeć Mózgu. O prawdziwej różnicy między mężczyzną a kobietą zna już chyba każdy. Fakt, że cytat jest przytaczany dość często w dyskusjach o stereotypowym postrzeganiu płciowości i przypisywanych jej cechach nie wystawia nam najlepszej laurki. Chirurg jest matką ocalonego z wypadku chłopca. Trochę wstyd, że nawet dzisiaj, w dobie wyzwolonych kobiet, sejsmicznych wstrząsów genderowych, seksualnej wolności i kobiet za sterami nie tylko globalnych korporacji, ale i myśliwców MIG, ta odpowiedź nie nasuwa się samoistnie. Tacy jesteśmy wyzwoleni, światli i tak jednomyślnie opowiadamy się za równouprawnieniem, a jednak nowa pierwsza dama Francji i jej bezwstydna różnica wieku w stosunku do męża rozpętała międzynarodową debatę. Gdzie tak naprawdę jesteśmy na skali tolerancji? Ocieramy się o wysokie rejestry, czy wciąż tkwimy w zaściankowym grajdole? Tym tekstem chcemy ukruszyć kolejną cegłę w murze utartych schematów myślowych o tym, co wolno kobietom, a co wciąż burzy patriarchalny porządek. Trzy kobiety, trzy życiowe wybory, trzy wyrwane cegły. Na stos. Cegły. Kobiety nigdy więcej.

MĘSKI ZAWÓD

Są piękne, odważne i wyjątkowe. Kobiety, które zdecydowały się na wykonywanie męskich zawodów, nie mają wątpliwości, że pasja i miłość do tego, co robi się na co dzień, to sedno szczęścia.

 

Beata

Kiedy Beata była małą dziewczynką, myślała o pracy w policji. Dzisiaj nosi wojskowy mundur i  z nim wiąże swoją przyszłość.

Mój mąż też jest żołnierzem. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że wyjadę na roczną szkołę podoficerską do Poznania – mówi. Tam Beata trafiła na kierunek zmechanizowany, do piechoty. Co robiła wcześniej? – Byłam żoną i mamą dwóch córek – opowiada. – Karolinka ma 6 lat, a Paulinka 3. Chyba są dumne z tego, że ich mama jest żołnierzem. Już kilka razy słyszałam, jak chwaliły się koleżankom, że noszę mundur. Bardziej zaskoczeni byli moi rodzice. Na początku nie mieściło im się w głowie, że na rok wyjadę do szkoły, a potem będę pracować w takim męskim zawodzie.

Czym zajmuje się w garnizonie, do którego trafiła zaraz po szkole? – Nie mogę zdradzać szczegółów mojej codziennej pracy w jednostce – uśmiecha się. – Powiem tak: podobnie jak wszyscy inni żołnierze cały czas się szkolę.

W wojsku ważna jest sprawność fizyczna. Beata biega więc na kilometr (trasę pokonuje w 4 minuty), robi pompki (bez przygotowania zrobiłaby 40). Ma za sobą kierowanie bojowym wozem piechoty, no i oczywiście strzelanie.

Zaraz na początku służby podjęła decyzję o ścięciu włosów. Do zera. – Przeszkadzały mi – mówi rozbrajająco i dodaje: – Gdy ściągałam hełm, ciągle były przyklapnięte, źle się z tym czułam. Jak to kobieta.

Do jednostki pani kapral przychodzi w cywilnym ubraniu. W jednostce przebiera się w mundur. Ma w swojej szafie galowy, z elegancką spódniczką, ale na co dzień chodzi w polowym ubraniu i  wysokich, ciężkich butach. Przygotowując się do pracy, nigdy nie zapomina o makijażu. – To, że jestem żołnierzem, nie znaczy, że nie jestem kobietą – podkreśla, zapewniając, że w jednostce traktowana jest tak samo jak wszyscy inni koledzy. – Gdyby było inaczej, źle bym się z tym czuła – mówi.

 

DOROTA

Dorota to szczupła brunetka z pięknym uśmiechem. Wysoka, wysportowana. Potrafi zrobić wrażenie. – Nie tylko swoim wyglądem – śmieje się 25-latka. – Kiedy mówię, że jestem kierowcą tira ludzie patrzą z niedowierzaniem. Niektórzy pukają się w czoło, ale większość gratuluje mi odwagi i przebojowości. – Miłością do motoryzacji zaraził Dorotę dziadek. – Całe życie reperował swoje kolejne samochody. Zabierał na przejażdżki tymi cudami mechaniki, z których większość była pełnoletnia. Potem zachęcił mnie, żebym zrobiła prawo jazdy, chociaż mama drżała z przerażenia, że pójdę w ślady dziadka i będę miała ciężką nogę. No i złapałam bakcyla. Nie ma już na mnie siły. Samochody to moje życie.

Za kierownicą tira Dorota czuje się wolna.  Czy czuje się bezpieczna? – Nic złego mnie nigdy na trasie nie spotkało, ale jestem ostrożna. Koledzy kierowcy okazują wsparcie, informują o zdarzeniach na drogach, dopytują, czy w czymś pomóc. Traktują mnie trochę jak córkę, choć miny wielu z nich, gdy wysiadam z samochodu na parkingu, nadal jest dla mnie bezcenny – mówi młoda kobieta. W pracy za kierownicą spędza kilkanaście godzin dziennie. Bywa, że jest w trasie przez dwa tygodnie. Nie ma męża, dzieci, więc – przynajmniej na razie – problem związany z organizacją życia rodzinnego odpada. – Co będzie, gdy znajdę swoją drugą połówkę? Powiem tak jak moja ulubiona bohaterka z Przeminęło z wiatrem, „pomyślę o tym jutro” – śmieje się Dorota.

 

EWA

Ewa rozpoczyna naszą rozmowę od stwierdzenia, że gdyby przyszło jej siedzieć za biurkiem z pewnością by osiwiała. – Z rozpaczy – żartuje, a już poważnie dodaje, że odkąd pamięta szukała swojego miejsca na ziemi. – Mam 35 lat, więc już trochę tak zwanego życiowego doświadczenia zgromadziłam – opowiada. I wylicza zawody, które wykonywała. – Miałam stoisko ze zdrową żywnością w centrum handlowym, ale o Ewie Chodakowskiej nikt wtedy jeszcze nie słyszał i nie było chętnych na moje nowości fit. Byłam przez chwilę agentką ubezpieczeniową, a potem zrobiłam nawet kurs i przez chwilę pracowałam w salonie kosmetycznym. Znajomi łapali się za głowę, bo przy każdym naszym spotkaniu okazywało się, że zajmuję się czymś innym, że poprzednia praca znowu nie spełniła moich oczekiwań. I tak faktycznie było. Do trzydziestki szukałam swojej mety. Pomyślałam, że nie dam się zaszufladkować tylko dlatego, że tak wypada. No i trafiłam na to, co kocham.

Od pięciu lat Ewa jest… kominiarzem. – Ukończyłam kursy, zdobyłam nowy zawód, którego nie zamieniłabym na żaden inny – mówi. Przyznaje, że bywa ciężko, bo to „brudna robota”, a chodzenie po dachach też do najbezpieczniejszych nie należy. – Ale daje satysfakcję, bo chodzi o bezpieczeństwo ludzi, a ja lubię pomagać – dodaje. – Także wtedy, gdy okazuje się, że oprócz typowo kominiarskiej roboty, przynosi ludziom szczęście. – Buzia mi się śmieje, gdy słyszę, że dzięki temu, że kogoś odwiedziła kobieta-kominiarz, w życiu mu się poszczęściło. Dla takich chwil warto czasem wrócić do domu brudnym jak nieboskie stworzenie.

 

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.