ZDJĘCIE: Aga Stodolska-Przybylak

Z ciemnością nie walczy się wielkimi słowami. Z ciemnością się zaprzyjaśnia – po trochu, wieczór po wieczorze. „Pstryk!” (tekst: Katarzyna Berenika Miszczuk, ilustracje: Joanna Strękowska-Türkmen) to dokładnie ten rodzaj książki, która nie udaje magii – tylko zapala małe światło tam, gdzie dziecko najbardziej go potrzebuje. U nas zadziałało: prosty rytm, trochę zabawy i historia, która mówi do przedszkolnej wyobraźni jak do najlepszego kumpla. Chcesz spróbować? Zrobimy to razem – spokojnie i skutecznie.
Skąd ten strach przed ciemnością i kiedy się pojawia?
Między trzecimi a szóstymi urodzinami wyobraźnia przyspiesza jak karuzela. Krzesło w półmroku potrafi udawać kogoś obcego, a cień misia wygląda „podejrzanie”. Do tego dochodzi rozstanie z dorosłym, zmęczenie po całym dniu, cisza, która nagle wszystko pogłaśnia. To normalny etap rozwojowy, nie fanaberia. Dziecko uczy się odróżniać „wymyślone” od „naprawdę”, a my jesteśmy przewodnikiem: nazywamy, oswajamy, pokazujemy, że mrok to po prostu… brak światła. I że w tym braku da się oddychać.


Zdjęcia: Aga Stodolska-Przybylak

Rytuał światła i cienia: małe kroki zamiast wielkich zapewnień
Wieczorem wygrywa przewidywalność. Zamiast „gaszę światło – a Ty śpij”, obniżasz światło stopniowo. Najpierw lampa robi „o jeden klik mniej”, potem szeptem zapraszasz do tropienia kształtów w pokoju. Nagle widać, że szafa to wciąż szafa, a koc rzucony na krzesło to wciąż koc. Dziecko dostaje rolę „nocnego detektywa” i odkrywa, że cienie mają imiona i sens. To od razu zmienia napięcie – z niepokoju na ciekawość. A ciekawość jest najlepszym antidotum na strach.
Ciało wie pierwsze: oddech „na pstryk” i miękkie rozluźnianie
Lęk przed ciemnością siedzi w brzuchu, barkach, gardle. Zanim wejdą słowa, pomóż ciału. Wdech liczymy do czterech, wydech do sześciu – i przy wydechu mówimy razem „pstryk, mam spokój”. Potem mała zabawa w „ciężkie stópki – lekkie dłonie”, jakby ciałko było kołyską, która płynie po spokojnej wodzie. Kiedy brzuch i ramiona odpuszczają, mrok przestaje krzyczeć. Zostaje cisza, którą można lubić.

Zdjęcie: Aga Stodolska-Przybylak
Opowieść jako latarka: „Pstryk!” w praktyce
W tym miejscu wchodzi książka. „Pstryk!”, która działa, bo mówi językiem przedszkolaka: rytmicznym wierszem, powtarzalnością i obrazami, które wyjaśniają nocny teatr w pokoju. Mały bohater zostaje detektywem cieni, a zadanie jest proste: rozpoznać, co widać w półmroku – i nazwać to bez straszenia. Ilustracje prowadzą za rękę, a rytm tekstu kołysze jak dobry refren. To nie jest „lektura do zaliczenia”. To narzędzie do wspólnego oswajania nocy.
Najlepiej działa scenariusz bez pośpiechu: przygaszasz światło, czytacie kilka stron, zatrzymujecie się na obrazku, zadajesz jedno pytanie („co tu udaje potwora?”), a potem pozwalasz dziecku kliknąć „ten właściwy pstryk” – własnoręcznie, jak szef całej operacji. Decyzyjność uspokaja równie skutecznie jak słowa.


Pięć wieczorów, które robią różnicę
Wieczór 1. Poznajecie historię i bawicie się w detektywa cieni w jasnym pokoju. Nie chodzi o zasypianie „jak na zawodach”, tylko o ciekawość.
Wieczór 2. Wszystko identycznie, ale światło niżej. Dodajecie oddech „pstryk, mam spokój” na koniec.
Wieczór 3. Półmrok. Dziecko wybiera, gdzie stoi lampka, i samo klika włącznik. Czytacie tylko fragment – zostawiacie niedosyt.
Wieczór 4. Półmrok + krótszy rytuał. Jedna scena z książki, jedno pytanie, jeden głęboki oddech.
Wieczór 5. Sprawdzian „na miękko”: gasicie na chwilę, liczycie do pięciu, „pstryk” i z powrotem. Śmiech w cenie. I przytulas też.
Ten układ nie jest sztywny. Możecie zostać na którymś etapie dłużej. Ważne, by wszystko działo się w tej samej kolejności – mózg kocha przewidywalność.
Kiedy poprosić o dodatkowe wsparcie?
Jeśli przez kilka tygodni noc wciąż jest wielką bitwą, pojawia się wyraźny lęk przed wieczorem, a w dzień widać napięcie, które nie schodzi, to dobry moment, by pogadać z pediatrą lub psychologiem. To nie „przesada”. To troska. Czasem wystarczy kilka wskazówek od specjalisty, żeby rytuał zaskoczył.
Dlaczego to działa (i co zostaje w domu)
Bo łączysz trzy filary: stały rytuał (bezpieczeństwo), ciało w spokoju (regulacja), opowieść w Waszym tempie (sens). Dziecko dostaje język do nazywania mroku i realny wpływ – może kliknąć „pstryk”, przestawić lampkę, przerwać, gdy za dużo. A Ty dostajesz wieczór, w którym jest mniej stresu i niepokoju, a więcej oddechu. Po tygodniu to czuć w powietrzu: pokój jest ten sam, tylko cisza stała się Wasza.
Na koniec – mały plan na dziś
Po kolacji wybierzcie trzy rzeczy: lampkę, miejsce na książkę i hasło wieczoru („pstryk, jest już ok”). Zróbcie jeden obchód po cieniach, przeczytajcie kilka stron „Pstryka!” i pozwól dziecku nacisnąć włącznik. Resztę dopowie cisza. Prawie zawsze robi to najlepiej.
Artykuł powstał przy współpracy z Wydawnictwem Mięta
Zapisz się na MINTowy newsletter i odbierz PREZENT - Pomysły na kreatywne zabawy na CAŁY MIESIĄC!
Dołącz do naszej społeczności i poczuj miętę do MINT! Nasz newsletter to gwarancja dobrych treści! Odbierz w prezencie 30 kreatywnych pomysłów na zabawy z dzieckiem, bo to nowa jakość czasu z dzieckiem.