Zapadły Pałac: czytamy z nastolatkiem (bez spiny)
To nie bajka na dobranoc, tylko opowieść o porażkach, odwadze i relacji z rodzicami, podlana grozą, Sprawdź o czym porozmawiać można po jej przeczytaniu.
Zapadły Pałac recenzja
SKLEP

Znasz to uczucie, kiedy dziecko mówi: „ja wiem lepiej”, a Ty liczysz do dziesięciu?

„Zapadły Pałac” to książka, która pod tą nastoletnią maską „nic mnie nie rusza” dotyka wszystkiego, co naprawdę ważne. Ta recenzja „Zapadły Pałac” jest pisana dla mam – w naszym tempie, bez akademickich wygibasów. Sprawdzamy, czy w mrocznym, zabawnym i bardzo współczesnym świecie Marty Kisiel znajdziecie wspólny język.

Uprzedzam: „Zapadły Pałac” to nie bajka na dobranoc, tylko opowieść o porażkach, odwadze i relacji z rodzicami, podlana grozą, absurdem i młodzieżowym slangiem. Brzmi jak przepis na solidną rozmowę po rozdziale? Dokładnie.

O czym to jest – bez spoilerów, za to po ludzku

Emka Jaroszewska ma piętnaście lat i za sobą dwie rekrutacyjne „wtopki”. Trzecia próba to prywatne liceum, które zamiast rozmowy kwalifikacyjnej funduje pięciodniowy obóz rekrutacyjny. Brzmi jak „kolonia z testem charakteru”? Owszem. Mama zawozi córkę, między nimi iskrzy zwyczajnym buntem i zwyczajną miłością, po czym… świat robi pauzę.

Telefon milczy, czas przestaje się zachowywać jak czas, a grupa nastolatków zostaje w środku lasu z zapadłym pałacem, który patrzy, chociaż nie ma oczu. Dalej robi się tylko ciekawiej: ciuciubabka, która nie jest zabawą, żaby większe niż budżet szkolnej stołówki i dziewczynki, które zmieniają się w baranki – jakby ktoś postanowił przemeblować zasady rzeczywistości.
Brzmi groźnie, ale autorka gra na dwóch strunach.

Jedna to groza i napięcie – nie takie, które atakuje co akapit, tylko raczej wchodzi pod skórę. Druga to humor i język: potoczny, szybki, trafiający w rytm współczesnych nastolatków. Dzięki tej mieszance dostajemy opowieść z krwi i kości: pędzi, straszy, bawi, a po wszystkim zostawia myśl, która nie chce odejść.

Zapadły Pałac recenzja
Zapadły Pałac recenzja

Czy to książka dla Twojego dziecka?

To pewnie pierwsze pytanie, które masz w głowie. Odpowiem najuczciwiej: to zależy od dziecka. Jeśli macie w domu piętnasto-, szesnastolatka, który lubi mroczniejsze klimaty, zagadki, odrobinę grozy i szybki, młodzieżowy język – „Zapadły Pałac” jest jak trafiony prezent.

Jeśli czytacie wspólnie z młodszym dzieckiem, które łatwo się boi, albo ma bardzo czułą wyobraźnię, ta historia może okazać się „za gęsta”. To nie wada książki, tylko kwestia gotowości emocjonalnej.

Dla części rodzin najlepszym rozwiązaniem okazuje się czytanie „obok”: dziecko czyta samo, a Ty „doganiasz” rozdziały po swojemu, żeby potem pogadać – o decyzjach Emki, o granicach, o zaufaniu do rodziców, o tym, co robi strach, kiedy go udajemy. Dzięki temu nikt nie czuje się „prowadzony za rączkę”, a jednocześnie macie wspólny kontekst do rozmów przy kolacji czy w samochodzie.

Emka i mama – duet, który znają wszystkie mamy nastolatek

Relacja Emki z mamą jest napisania tak, że mamy odruch parsknięcia „o, to u nas wczoraj”. Jest miłość, jest czułość, a między tym pełno docinek, przekomarzań i testowania granic. To nie jest obrazek idealny; to jest prawdziwy dom. Autorka pięknie pokazuje, jak nastolatka „wybija się na niepodległość”, ale w kryzysie i tak myśli kategoriami: gdzie jest mój dorosły? Co mi powiedziała, kiedy wściekałam się na cały świat? Co zrobi mój tata, który niby nic nie mówi, a potrafi przenosić góry, kiedy stawką jest spokój córki?

Dla mamy czytającej razem z nastolatkiem to złoto. Można zapytać bez wykładu: „A Ty na miejscu Emki powiedział(a)byś mi prawdę?”; „Kiedy ja byłam nastolatką, robiłam dokładnie to samo co Emka, żeby udowodnić, że dam radę sama. Co Ty o tym myślisz?”. Wspólna literatura robi tu za mediator – luzuje emocje i pozwala powiedzieć „to ja”, ale trochę na bezpiecznym dystansie.

Zapadły Pałac recenzja
Zapadły Pałac recenzja

Porażka x 2 i trzecia szansa. A my – co na to?

Nie ma nic bardziej szkolnego niż poczucie, że Twoja wartość równa się wynikom z rekrutacji. Emka przegrywa dwa razy. Bolało. Trzecia szansa brzmi jak ostatnia deska ratunku. Tu zaczyna się pięknie ważna rozmowa: co to znaczy „odbić się”? Kiedy porażka nas buduje, a kiedy zgina? Jak działa presja, gdy w grę wchodzi „ostatnia próba”?

Marta Kisiel nie moralizuje. Pozwala, by bohaterka robiła rzeczy głupie, odważne, śmieszne i mądre – często tego samego dnia. A my, mamy, możemy dopowiedzieć swoje: że trzecia próba nie czyni nikogo „gorszym”, że ścieżki edukacji nie biegną po linijce, że późna wygrana też jest wygraną. To bardzo pokrzepiająca warstwa „Zapadłego Pałacu”, nawet jeśli na pierwszym planie czekamy na odpowiedź „co to jest ten pałac i o co chodzi z tymi żabami?!”.

Groza, humor i tempo – czyli co się dzieje na kartkach

To książka, która biegnie. Rozdziały kończą się tak, że chcesz „jeszcze jedną stronę”. Groza nie polega tu na opisach krwi, tylko na pęknięciach rzeczywistości: coś jest nie tak, tylko nie wiemy jeszcze co. Gdy dorzucisz do tego absurdalne, miejscami komiczne wstawki i potoczny język, dostajesz miks, który młodzież łyka w sekundę. To jest dokładnie ta estetyka, w której memy potrafią sąsiadować z filozofią, a ironia – z czułością.

Dla części rodziców potoczność języka może być wyzwaniem. Jeśli w Twoim domu wszystkie „ej” i „serio?!” powodują alergię, możesz mieć chwilę zgrzytu. A jednak to bardzo uczciwy obraz tego, jak brzmią dzisiejsze nastolatki. Kiedy damy sobie przyzwolenie na „nie mój styl, ale rozumiem”, książka odsłania się pełniej: jako portret pokolenia, które nie boi się mieszać powagi z żartem.

„Zapadły Pałac” a wrażliwość: co może zaniepokoić

Nie uciekniemy od faktu, że w książce pojawia się lęk o bezpieczeństwo i sceny, które mogą podbić tętno. Pałac bywa niesympatycznym rozmówcą. Niektóre obrazy – baranki-dziewczynki, żaby większe niż zdrowy rozsądek, „ciuciubabka” w wersji ekstremalnej – zostają w głowie na dłużej. Jeśli Twoje dziecko sypia z lampką, rozważcie czytanie w dzień i oddech po rozdziale. Wspólna rozmowa „co było straszne i dlaczego” często rozładowuje napięcie lepiej niż „nie ma się czego bać”.

Mądrze jest też złapać równowagę między „chcę to już skończyć” a higieną emocjonalną. Jeden rozdział dziennie i krótka pogadanka potrafią zdziałać cuda. To nie jest historia, którą trzeba połykać na raz. Ona lubi wybrzmieć.

Czy to książka „dla dziewczyn”? A co z chłopakami?

Emka jest dziewczyną, ale mechanizmy, które tu działają – wstyd po porażce, chęć udowodnienia sobie i światu, lojalność wobec ekipy, bunt wobec dorosłych – są absolutnie wspólne. Jeśli masz w domu chłopca 15–16+, też odnajdzie tu siebie, i to nie tylko w wątkach „przetrwajmy ten obóz”, lecz także w pytaniach „komu mogę zaufać?” czy „czy muszę być twardy cały czas?”.

W dodatku ta proza ma w sobie „gęstość akcji”, którą wielu chłopaków ceni bardziej niż „rozmowy o uczuciach”. A potem okazuje się, że przy śniadaniu pada zdanie: „w sumie to było o strachu, nie?”, i już – temat gotowy. Bez nachalnych bram.

Jak czytać, żeby „zadziałało”: wspólne, obok czy w duecie?

Są trzy ścieżki i każda jest dobra. Wspólne – gdy Wasz próg strachu i poczucie humoru są podobne, a różnica wieku nie robi się zbyt głośna. Obok – kiedy dziecko chce autonomii, a Ty wolisz dołączyć do rozmowy, mając w głowie te same sceny. W duecie rozdziałowym – raz Twoja kolej, raz dziecka; dzięki temu wytrzymacie tempo, a jednocześnie każdy ma swój moment.

Najważniejsze, by nie robić z tego projektu życia. To ma być most, nie mur. Jedna scena, jedno pytanie, jedno „co Ty na to?”. Resztę zrobi opowieść.

Pytania do rozmowy po rozdziałach – bez sztucznej powagi

Nie będę wypunktowywać, bo wiemy, że rozmowa to nie checklista. Lepiej działa „zatrzymajmy się tu i teraz”. Po scenach z mamą można rzucić półżartem: „Przypomniała mi się wczorajsza kłótnia o ładowarkę – kto miał rację?”. Po momentach grozy: „Co byś zrobił(a), gdyby telefon przestał działać i nie było dorosłych?”. Po zwrotach akcji: „Zdrada boli, ale czy zawsze wszystko jest czarno-białe?”. Z takich krótkich zdań rodzą się rozmowy, które pamięta się długo.

Jeśli traficie na ścianę, zostawcie pytanie „do namysłu” i wróćcie nazajutrz. Niech książka pracuje w tle. Robi to świetnie.

Styl Marty Kisiel – dlaczego to „wpada w ucho”

Autorka sprawnie żongluje rytmem: szybki dialog, ciemny korytarz, żart, szklisty lęk, znowu żart. Dzięki temu nawet czytelnik, który „nie ma czasu na książki”, złapie flow. Język jest potoczny, młodzieżowy, ale nie prymitywny. Zresztą to właśnie potoczność bywa najuczciwszym narzędziem: tu emocje nie udają sceny z teatru, tylko mówią jak nastolatki. Jeśli Twoje wewnętrzne ucho lubi klasyczne „proszę pani, w ogóle tak się nie mówi”, spróbuj się odprężyć. Za warstwą „ej” stoi bardzo kompetentna narracja i świetne wyczucie dialogu.

Warto też zanotować, że to pierwszy tom cyklu Trupia Główka. Czyli, mówiąc krótko: jeśli złapiecie bakcyla, będzie co czytać dalej. A dobrze napisany cykl to marzenie każdej mamy – bo raz złapany rytuał „jeden rozdział przed snem” potrafi trwać tygodniami.

Kiedy to czytać i gdzie: przepis na dobre warunki

Najlepiej działa wieczorem, kiedy dom zwalnia, ale jeszcze nie śpi. Lampka, herbata, maksymalnie trzydzieści minut. Jeśli macie w domu wrażliwego czytelnika, wybierzcie dzień i doświetlone miejsce – groza mniej gryzie, gdy słońce patrzy w okno. Telefony odkładamy, bo ta historia działa jak serial: „tylko jeszcze jedna strona” naprawdę wciąga. A my lubimy mieć nad tym kontrolę.
Jeśli czytacie „obok”, umówcie gest: jedno zdanie na Messengerze/WhatsAppie po każdym rozdziale. „Ten pałac to jakiś żart?” albo „Mama Emki – królowa cierpliwości”. Takie kapsułki rozmowy podtrzymują więź, nawet jeśli macie różne grafiki.

Po co mamie taka książka? (Poza oczywistym „żeby było o czym gadać”)

Bo dorastanie bywa samotne po obu stronach. Nastolatki myślą, że nikt ich nie rozumie. Mamy czują, że nie wolno nam „dramatyzować”. „Zapadły Pałac” jest jak neutralny teren. Może wywołać śmiech po trudnym dniu. Może nazwać strach, który dziecko ukrywa pod żartem. Może także przypomnieć nam – czterdziestolatkom – jak to było, gdy wszystko było „pierwsze”: pierwsza porażka, pierwsza samodzielna decyzja, pierwsze „to nie fair”. A kiedy przypomnimy to sobie naprawdę, łatwiej powiedzieć: „Rozumiem. Jestem obok”.

A teraz werdykt MINT MAG

Czytamy i polecamy rodzinom z nastolatkami 15+. To mocna, wciągająca, współczesna opowieść, która ma serce i pazur. Jeśli szukasz książki, po której rozmowa „sama się zrobi”, trafiłaś idealnie. Jeśli w domu macie młodszego czytelnika o delikatnej wyobraźni – schowaj na półkę „na za chwilę” i wróćcie, gdy będzie gotowy. A jeśli masz w sobie choć trochę nostalgii za własnym buntem, dasz się porwać od pierwszych stron.

Zamykam okładkę i myślę: chcę o tym pogadać. O odwadze po porażce, o mamie, która „wie, ale nie naciska”, o strachu, który udaje żart, o tym, że dorastanie to naprawdę wspinaczka bez poręczy. „Zapadły Pałac” daje język do takich rozmów i robi to w tempie, które kocha młodzież. Jeśli szukasz tytułu do naszego Klubu Książki MINT, który uruchomi emocje i podsunie mądre pytania – masz go. Umawiamy się na rozdział dziennie? A potem na herbatę i pięć minut rozmowy. Reszta zadzieje się sama.
Zapadły Pałac recenzja
Zapadły Pałac recenzja

Jeśli szukacie książki, która bawi, uczy i pomaga dzieciom radzić sobie ze złością, „Poznaj swoją złość Pinku” jest strzałem w dziesiątkę. Lekka, humorystyczna i pełna wartości edukacyjnych lektura, którą warto mieć w domowej biblioteczce. Czytanie razem z dzieckiem to nie tylko nauka – to także chwila zabawy, śmiechu i wspólnego zrozumienia siebie nawzajem.

Artykuł powstał przy współpracy z Wydawnictwem Mięta

Zapisz się na MINTowy newsletter i odbierz PREZENT - Pomysły na kreatywne zabawy na CAŁY MIESIĄC!

Dołącz do naszej społeczności i poczuj miętę do MINT! Nasz newsletter to gwarancja dobrych treści! Odbierz w prezencie 30 kreatywnych pomysłów na zabawy z dzieckiem, bo to nowa jakość czasu z dzieckiem.

podobne artykuły

mintmag-magazyn-dla-mam-tickless

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.