„Matka wystarczająco dobra” – książka, która mówi szeptem, ale trafia prosto w serce
O tym, dlaczego nie potrzebujesz złotych rad, by być mamą. Wystarczy, że jesteś sobą.
matka wystarczająco dobra
SKLEP

Są książki, które czyta się jednym tchem. Ale są też takie, które się czuje. Zatrzymują cię w pół myśli, zostają z tobą na dłużej, otwierają drzwi do rozmów – także tych wewnętrznych. Książka Katarzyny Wasilewskiej „Matka wystarczająco dobra” jest właśnie taka.

Nie znajdziesz tu recept, tabelek, rad, które obiecują „zawsze skuteczny sposób na trudne emocje dziecka”. Nie znajdziesz też tonu wyższości, znanego z niektórych poradników, które wiedzą lepiej. Zamiast tego – dostaniesz coś o wiele ważniejszego: spokojny, mądry głos, który mówi „widzę cię”. I który przypomina, że nie musisz być perfekcyjna, żeby być dobrą mamą.

To książka, która nie próbuje ulepić cię na nowo. Ona jedynie pomaga zdjąć warstwy cudzych oczekiwań, presji i porównań, byś mogła znów zobaczyć siebie. Tę prawdziwą.

Nie ma jednej sukienki dla wszystkich matek

Macierzyństwo. Jedno słowo, a ile wyobrażeń, presji, oczekiwań. Od pierwszego momentu, kiedy na teście ciążowym pojawiają się dwie kreski, świat zaczyna mówić kobiecie, co „powinna” i czego „nie wolno”. Głosów jest wiele – od koleżanek, przez artykuły w internecie, po zupełnie obcych ludzi w kolejce do kasy. W tym zgiełku trudno usłyszeć… siebie.

Czytając książkę „Matka wystarczająco dobra. Jak nie dać sobie wmówić, że inni wiedzą lepiej” – była ona dla mnie, jak łagodna dłoń na ramieniu i ciepły głos, który mówi: spokojnie, to normalne, że masz wątpliwości. Ale to nie znaczy, że robisz coś źle.

Już na pierwszych stronach książki autorka mówi coś, co uderzyło mnie swoją prostotą i siłą jednocześnie:

Ale tak serio, czy sukienka jakiejkolwiek innej kobiety na świecie będzie dobrze pasować na Ciebie? Podobnie jest z tożsamością w roli matki. Droga do Twojego własnego sposobu na macierzyństwo i Twojego poczucia własnej kompetencji w roli matki prowadzi wyłącznie przez Twoje własne wnętrze. I właśnie tą drogą chciałabym Cię poprowadzić w tej książce. Nie chciałabym Tobie ani żadnej innej kobiecie udzielać rad na temat tego, jak powinna wychowywać swoje dzieci.

To jedno z tych zdań, przy których odkłada się książkę na kolana i siedzi w ciszy. Myślałam wtedy o wszystkich chwilach, gdy próbowałam dopasować się do „dobrych rad”, cudzych metod, systemów „na pewno skutecznych”. O momentach, gdy porównywałam się do innych mam – tych z parku, z przedszkola, z Instagrama.

Bo przecież każda z nas jest inna. I każda z nas ma prawo budować swoje macierzyństwo na własnych zasadach. Książka Wasilewskiej przypomniała mi, że to nie tylko możliwe – to potrzebne. Bo to, co dobre dla jednej mamy, może być zupełnie nie do przyjęcia dla mnie, czy dla innej mamy.

I właśnie tu, w tym miejscu – przy uznaniu swojej odrębności – zaczyna się coś jeszcze ważniejszego: pozwolenie sobie na zmianę perspektywy. Także w słowach, jakich używam każdego dnia.

matka wystarczająco dobra
matka wystarczająco dobra

Poświęcasz czas dziecku? A może po prostu go wybierasz?

Znasz to uczucie? Mówisz „poświęcam czas dziecku”, a w środku coś się napina. Jakbyś znów wkładała za ciasne buty, które, mimo że wyglądają dobrze, wcale nie pasują do tego, kim jesteś. I wiesz, że to coś, co czujesz, nie ma nic wspólnego z miłością do dziecka – wręcz przeciwnie, pojawia się jakiś ciężar, jakiś cień, który cię przytłacza. Bo tak naprawdę, co to znaczy „poświęcać” swój czas? I dlaczego słowo „poświęcenie” wcale nie daje poczucia spełnienia, tylko zmęczenia i wypalenia?

Samo określenie „poświęcam czas dziecku” jest już miną, na którą wpadamy co rusz. Oznacza, że czas spędzony z dzieckiem jest stracony, oddany bez przyjemności w wyższym celu wychowawczym. Budzi to moją głęboką niechęć. Jeśli wychowanie ma być poświęcaniem siebie, po co to robić? Dawajmy czas i spędzajmy go razem, jeśli chcemy — albo lepiej sobie odpuścić i poszukać innych opcji. Jest tak wiele możliwości! Zamiast „poświęcać czas” można dać dziecku szansę, by budowało swoje „ja” w odniesieniu do innych dorosłych, którzy zrobią to bez poświęcania, a może nawet z przyjemnością. Oprócz matek są na świecie ojcowie, ciocie i wujkowie, nianie, żłobki, przedszkola, babcie i dziadkowie. Nie ma dowodów na to, że „poświęcająca się” matka wychowa dziecko lepiej niż uczciwa niania.

Te słowa autorki książki, Katarzyny Wasilewskiej, są jak ciepły wiatr, który przynosi ulgę. To właśnie ten moment, kiedy zaczynasz rozumieć, że nie musisz się rozczarowywać w swoim macierzyństwie. Co więcej, czas spędzany z dzieckiem nie jest czymś, co wymaga od ciebie ciągłego „poświęcenia”, ale raczej czymś, co może być wzajemnym wyborem – wyborem na bycie tu i teraz, z dzieckiem, w tej chwili. Nagle zamiast myśleć o tym jak o obowiązku, zaczynasz dostrzegać to, co naprawdę się liczy. Czas z dzieckiem to nie zadanie do wykonania. To wybór – moment, w którym stajesz się obecna, na 100%, ze wszystkimi emocjami, które się z tym wiążą.

Zobacz, jak wielką różnicę robi ta zamiana słów. Kiedy mówimy „poświęcam czas”, czujemy się, jakbyśmy coś traciły. Jakby ten czas, ten nasz czas, miał być czymś, co musimy oddać, oddać siebie. Ale co, jeśli czas spędzany z dzieckiem to wcale nie jest utrata? Co, jeśli to jest moment, w którym zyskujemy coś, co wykracza poza nasze „poświęcenie”? Czas z dzieckiem to przecież także nasza radość, nasza przestrzeń do bycia razem, do budowania więzi, do rozwoju.

A ja zaczynam dostrzegać, jak ważne jest, by w macierzyństwie nie zatracać siebie. Czasem wystarczy po prostu chcieć, zamiast musieć. To ogromna różnica. Bo kiedy wybieramy, a nie poświęcamy, ten czas z dzieckiem zaczyna być dla nas bardziej świadomy. Cieszę się każdą chwilą, nie bojąc się, że coś mogę „stracić”. Zamiast „muszę” mówić „mogę” i „chcę”. A to zmienia wszystko. Bo każda minuta z dzieckiem staje się naszą decyzją, nie obciążeniem.

I z tej nowej perspektywy zyskuję przestrzeń, by odpuszczać. Może nie muszę być perfekcyjną mamą? Może nie każda chwila z dzieckiem musi wyglądać jak idealny obrazek? Może wystarczy po prostu być obecnym, w pełni, bez poczucia winy, że czegoś nie zrobiłam. To wspaniała ulga! Przestaję się pchać na siłę, przestaję żyć w napięciu, i pozwalam sobie na bycie. Na to, co po prostu jest.

Dzięki temu zaczynam dostrzegać, że te „zwykłe” chwile, w których pozwalam sobie na bycie tu i teraz z moimi dziećmi, mają większą wartość niż te, w których próbuję dopasować się do wyidealizowanego obrazu matki, który gdzieś tam w głowie mi siedzi. Zamiast próbować „być” kimś, kto spełnia oczekiwania innych, zaczynam „być” po prostu sobą – mamą, która wybiera bycie z dzieckiem. Która wybiera.

Wtedy, kiedy przestajemy myśleć o tym jak o poświęceniu, możemy zacząć cieszyć się tymi chwilami z pełną uwagą. I to jest piękne. Bo nie chodzi o to, ile poświęcimy, ale ile będziemy w stanie przyjąć od życia. Bez presji. Z pełną akceptacją.

Nie musisz robić wszystkiego sama

Odpuszczanie… To słowo, które w macierzyństwie powinno być odmieniane przez wszystkie przypadki. W teorii wszyscy o tym wiemy. Mamy swoje granice, swoje potrzeby, swoje ograniczenia. A jednak, tak często łapiemy się na tym, że próbujemy udźwignąć wszystko. Chcemy być doskonałymi mamami, które dają z siebie 100%, każdą minutę, każdą sekundę. Dla dobra rodziny, dla dzieci, dla porządku, który przecież codziennie trzeba odbudowywać od zera. Często czujemy, że to na nas spoczywa cały ciężar – przecież jesteśmy matkami, nie? A więc musimy. Musimy dawać, musimy być zawsze obecne, musimy ogarniać… wszystko.

Ale wiesz, co jest najtrudniejsze? Przyznać się, że nie musimy. I pozwolić sobie na to, by odpuścić.

I wtedy trafiasz na ten fragment, który w końcu otwiera oczy:

Wokół dzieci krąży więcej osób niż tylko ich rodzice. Oprócz matek są na świecie ojcowie, ciocie i wujkowie, nianie, żłobki, przedszkola, babcie i dziadkowie. Nie ma dowodów na to, że „poświęcająca się” matka wychowa dziecko lepiej niż uczciwa niania. […] Matki powinny wiedzieć, że nie są jedynym źródłem opieki, miłości i zaopiekowania dla swoich dzieci.

Te słowa są jak ciepły koc w zimny dzień. Ulga, która natychmiast sprawia, że czujesz się lżej. Bo wiesz co? Wcale nie musisz być jedyną osobą, która w pełni obdarowuje dziecko miłością, opieką i czułością. Okej, to może być trudne do przyjęcia, bo jesteśmy tak przyzwyczajone do tego, że to my, matki, musimy być tymi niezastąpionymi, niezłomnymi opiekunkami i przewodniczkami życia naszych dzieci. Ale to, co w tej książce odkryłam, jest wyzwalające – miłość dziecka nie maleje, gdy przytuli je ktoś inny. To nie zmienia jego poczucia bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie – pomaga budować silną, wspierającą sieć, w której dziecko czuje się kochane przez wielu, a nie tylko przez jedną osobę.

Zaczynasz dostrzegać, że masz prawo budować swój system wsparcia, nie musisz nosić na barkach wszystkiego. Możesz przyjąć pomoc. I to nie oznacza, że jesteś mniej dobrą mamą. Nie musisz być wszędzie, nie musisz robić wszystkiego. Wiesz, co jest najpiękniejsze w tym poczuciu? To przypomnienie, że bycie wystarczająco dobrą mamą to nie bycie zawsze i wszędzie. To umiejętność tworzenia relacji – także z samą sobą.

Jasne, to może być trudne do zaakceptowania, ale kiedy zaczynasz wprowadzać to do swojego życia, zyskujesz przestrzeń do tego, by być bardziej autentyczną, by pielęgnować swoje potrzeby, nie bojąc się, że przez to będziesz gorszą mamą. To właśnie ta umiejętność bycia w relacji z sobą – przyjmowania i dawania miłości, ale nie kosztem siebie. I to jest niesamowicie uwalniające.

Zmiana, która dotyka wszystkiego

Macierzyństwo to zmiana, która nie dotyka tylko naszego kalendarza. Ono zmienia nasze wnętrze, nasz sposób patrzenia na świat, na siebie i na innych. Zmienia nasze relacje, partnerstwo, nasze granice, a przede wszystkim nasze potrzeby. To proces, który jest nieuchronny, ale bardzo indywidualny. Czasem to coś, co nas wywraca do góry nogami, a innym razem przypomina cichą rewolucję, której nie da się zatrzymać.

Kiedy zaczynasz zagłębiać się w słowa z książki „Matka wystarczyająco dobra”, widzisz, jak precyzyjnie uchwycone są te momenty – te delikatne zmiany, które może nie zawsze są widoczne na zewnątrz, ale wewnątrz zmieniają wszystko:

Pojawienie się pierwszego dziecka w domu zmienia cały układ rodzinny. Partnerzy muszą na nowo poukładać sobie role, które pełnią w związku. Są przeciążeni, niewyspani, łatwo ulegają emocjom i żyją w dużym stresie.
Gdy rodzi się pierwsze dziecko, oboje rodzice mają wobec siebie oczekiwania. I nie zawsze umieją je wyrazić, bo wiele spraw wydaje im się oczywistych. A wcale tak nie jest

Dla mnie to zdanie jest kluczem do wielu niezrozumianych momentów. Bo choć każdy z nas myśli, że to on jest w tym wszystkim zagubiony, niepewny, przerażony, to w rzeczywistości oboje z partnerem przeżywamy te same emocje – tylko po cichu, w samotności, bo boimy się o tym mówić. To nie tylko dzieci uczą się od nowa – my także uczymy się siebie nawzajem, w nowej roli, w nowej rzeczywistości, która nie jest ani łatwa, ani prosta.

To może być początek rozmowy – tej prawdziwej rozmowy, o wszystkim, o czym nigdy nie mówimy wprost. O rozczarowaniach, które rodzą się z różnicy oczekiwań. O tej bliskości, która bywa trudna do znalezienia, kiedy wszystko wokół nas zmienia się z dnia na dzień. O byciu razem, kiedy nie mamy już jasnych odpowiedzi, a jedynie mnóstwo pytań.

Nie daję rad. Daję przestrzeń

I to, co sprawia, że ta książka jest tak wyjątkowa, to fakt, że nie jest to kolejny poradnik, który mówi Ci, co masz zrobić, żeby wszystko było lepsze. Ona nie mówi: „Zrób to, a poczujesz się lepiej”. Ona mówi: „Zatrzymaj się. Posłuchaj siebie. Masz w sobie odpowiedzi, których szukasz”.

Nie chciałabym Tobie ani żadnej innej kobiecie udzielać rad na temat tego, jak powinna wychowywać swoje dzieci. Chciałabym natomiast przypomnieć Tobie i sobie, że każda kobieta ma prawo decydować o swoim życiu – także o tym, jakim chce być rodzicem.

To książka, która nie daje gotowych odpowiedzi, nie narzuca rozwiązania. To przestrzeń, w której możesz się zatrzymać i w ciszy posłuchać siebie. Bez ocen. Bez przymusu. Z uważnością, która nie krzyczy, ale subtelnie pozwala Ci usłyszeć to, co naprawdę czujesz. I to właśnie czyni tę książkę tak niezwykłą – w świecie, w którym wszyscy mają dla nas rady i recepty na wszystko, ona pozwala nam na chwilę wytchnienia i przypomnienie, że mamy prawo podjąć własne decyzje.

Kiedy ta książka staje się odpowiedzią na Twoje ciche pytania…

To książka dla każdej mamy, która choć raz poczuła, że robi coś „nie tak”. Dla tej, która gubi się w codziennym pośpiechu i szuka chwilowego wytchnienia. Dla tej, która pragnie poczuć, że nie musi być perfekcyjna, by być wystarczająco dobrą.

To książka, która nie ma ambicji udzielania gotowych odpowiedzi na pytania, które codziennie zadajemy sobie jako mamy. Bo to nie zawsze odpowiedzi są najważniejsze, ale pytania, które w nas wzbudzają. To one, choć bywają trudne, otwierają nam oczy na to, czego naprawdę potrzebujemy – na to, by po prostu zatrzymać się na chwilę, poczuć, że mamy prawo do własnych emocji i wyborów, nie czekając na aprobatę innych.

Bo przecież bycie dobrą mamą to nie stawanie na głowie w imię ideałów, ale pozwolenie sobie na to, by być sobą – z wszystkimi swoimi emocjami, wątpliwościami i chwilami słabości. A to naprawdę wystarczy.

Artykuł powstał przy współpracy z Wydawnictwem Sensus

Zapisz się na MINTowy newsletter i odbierz PREZENT - Pomysły na kreatywne zabawy na CAŁY MIESIĄC!

Dołącz do naszej społeczności i poczuj miętę do MINT! Nasz newsletter to gwarancja dobrych treści! Odbierz w prezencie 30 kreatywnych pomysłów na zabawy z dzieckiem, bo to nowa jakość czasu z dzieckiem.

podobne artykuły

mintmag-magazyn-dla-mam-tickless

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.