Trzy kobiety, trzy historie. Różne, ale jednak bardzo sobie bliskie. Każda z nich jest o tym, że w życiu przychodzi taki moment, w którym warto postawić na siebie. 

To był ten moment, w którym postanowiły coś zmienić. Magda i Ania zdecydowały się podjąć walkę o swój wygląd, lepsze samopoczucie i zdrowie. Natalia postanowiła wyrwać się z domowego kieratu. Szukacie inspiracji? Boicie się oceny otoczenia? Te historie pomogą wam w podjęciu trudnych decyzji.

– Jestem mamą, a to najlepsze co mogło mnie w życiu spotkać – tak zaczyna się historia Magdy. Magda jest blogerką i to właśnie najpierw z czytelniczkami postanowiła podzielić się swoimi doświadczeniami. Odważnie i wprost opowiedziała im o swoim ciele i jego niedoskonałościach. – Pierwsza ciąża pozostawiła po sobie ślad w postaci rozstępów skórnych – mówi ładna blondynka. – Gdy po roku zaszłam w drugą ciążę, spodziewałam się, że pojawią się nowe. A tu zaskoczenie. Dość miłe. Nie tylko nie pojawiły się kolejne, ale nawet pod wpływem rozciągnięcia skóry i stosowania kremów rozstępy wyblakły i spłyciły się. Wizja brzuszka z bladymi rozstępami i założenie, że po porodzie je opalę, ogromnie mnie cieszyły. Aż do czasu, kiedy urodziłam. Wtedy zauważyłam, że coś jest nie tak.

Mijały miesiące, a Magda wciąż wyglądała jakby była w ciąży. – Zastanawiałam się dlaczego. Przecież gdy urodziłam Aleksa, szybko wróciłam do formy, a nawet osiągnęłam niższą wagę niż przed ciążą. Dążyłam do tego, ale coś szło nie tak – przyznaje szczerze. – Pocieszałam się wewnętrznie, myśląc, że może po urodzeniu drugiego synka potrzeba więcej czasu, by wszystko wróciło do normy. Dopiero ginekolog na wizycie kontrolnej uświadomił mi, że mam problem z rozejściem prostych mięśni brzucha. Zapisałam się do chirurga, zrobiłam USG i dowiedziałam się, że mam 4 cm rozstępu mięśni.

Magda podjęła decyzję o operacji powłok brzusznych. Dziś uważa, że była to bardzo dobre posunięcie. – Zawsze miałam kilka nadprogramowych kilogramów, ale czuję się z nimi dobrze – mówi. – Zdecydowałam się na plastykę powłok brzusznych, by móc wyzwolić myśli, które ciągle przeszkadzały mi cieszyć się codziennością. Operacja nie poprawia wyłącznie naszego wyglądu, ale wpływa również na naszą psychikę. Każdy ma swoje życie i wyłącznie od nas zależy, jak je pokolorujemy – uśmiecha się atrakcyjna blondynka.

Ania to ładna, sympatyczna 35-latka. Szczupła, wysportowana. Ci, którzy znali Annę sprzed metamorfozy, nie mogą uwierzyć, że to ta sama osoba. – Całe życia byłam otyła – opowiada –  dodatkowo w 2010 roku zaczęły się moje problemy z tarczycą. Po raz pierwszy poroniłam ciążę, a potem następną, i… kolejną, aż doszło do sześciu. Byłam załamana. W trakcie leczenia i szukania przyczyn moich problemów, okazało się, że choruję na trombofilię. Rozpoczęłam terapię lekami sterydowymi i hormonalnymi. Wówczas pojawiły się kilogramy. –
Kobieta przyznaje, że przez problemy z zajściem w ciążę i jej utrzymaniem popadła w depresję. Brała leki i przybierała na wadze. Brakowało tylko problemów w pracy, ale i one niebawem się pojawiły. – Mój organizm miał dość! Rozchorowałam się i skończyłam w łóżku na zwolnieniu. Tkwiąc w bezsilności, obejrzałam w telewizji wywiad ze znaną osobą, która zrzuciła bardzo dużo kilogramów. – Postanowiła, że podejmie walkę. A ta trwała dwa lata. I – z pomocą specjalistów – okazała się zwycięską.  – Niedoceniana wcześniej osoba po trzydziestce przeobraziła się w nowo narodzoną, szczęśliwą kobietę. Moje życie nabrało barw – mówi Anna. – Zawsze byłam gruba, zakompleksiona, nieatrakcyjna, wciąż krytykowana. Jestem już ponad 2 lata po skończonym procesie odchudzania i wiem, że to najlepsze, co mi się w życiu przydarzyło. Czy zrobiłabym drugi raz to samo? Bez wahania. Teraz mogę wszystko. Rozmiar 54 zamieniłam na 36/38 i od dwóch lat waga utrzymuje się na tym samym zbliżonym poziomie. Uprawiam aktywnie sport: biegam, pływam, chodzę na siłownię. Znowu mogę wędrować po górach.  Jestem szczęśliwa. Oprócz nowej sylwetki i zdrowia zyskałam coś więcej: pewność siebie, radość życia, chęć do dalszej walki o siebie, spełnienie moich marzeń. Nic mnie nie ogranicza. Bo tylko my sami ograniczamy siebie w naszych głowach – podsumowuje.

Natalia w styczniu skończyła 36 lat. Ma dwoje dzieci, jest po dobrej krakowskiej uczelni. Ale nigdy nie pracowała w swoim zawodzie. Bo mąż wolał, żeby była w domu. Natalia dała się przekonać, a gdy na świat przyszły dzieci, nie było już mowy o podjęciu pracy w zawodzie. Najpierw urodził się Maciuś, potem Bartek. Absorbujący chłopcy byli całym życiem Natalii. Ale gdy poszli do przedszkola (mąż upierał się, że to ma świetny wpływ na ich rozwój), a potem do szkoły, Natalia poczuła się samotna. – A raczej pozostawiona przez wszystkich i nikomu niepotrzebna – zwierza się. – Mąż prowadził świetnie prosperującą firmę, rzadko wracał do domu wcześniej niż o 20. Chłopcy mieli swoje życie, swoich znajomych. A ja? Ile można robić zakupy, zmieniać coś w domu, spotykać się z koleżankami…

Potajemnie zaczęła szukać pracy. – Ale kto przyjmie ekonomistkę bez jakiegokolwiek doświadczenia? I jeszcze w dodatku zbliżającą się do czterdziestki… – Uśmiecha się smutno. – Z pomocą przyszły koleżanki. Któraś z nich mnie poleciła. Dostałam część etatu w biurze rachunkowym. To nie był szczyt moich marzeń, ale wreszcie robiłam coś dla siebie. Rozwijałam się, spotykałam z ludźmi.

Gdy mąż się dowiedział,  nie był zachwycony. – Chyba bał się, że nie będzie miał nad moim życiem całkowitej kontroli, ale ja się postawiłam – mówi kobieta. Dzisiaj nie pracuje już tylko kilka godzin dziennie. Jest pełnoetatową księgową, awansowała. – Mąż jeszcze stroi fochy, ale chyba się pogodził z tym, że nie chcę być jego konkurencją, nie chcę mu odbierać roli głowy rodziny. Muszę pracować, by móc kiedyś powiedzieć, że nie przesiedziałam życia w domu – puentuje.

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.