Schudnę 10 kilo, będę więcej czasu poświęcać sobie, poprawię relacje z mężem, zacznę systematycznie ćwiczyć… Brzmi znajomo? Robiłaś noworoczne postanowienia? Jestem przekonana, że powiesz „tak”! Przecież każda z kobiet zaczyna styczeń z kartką spisanych postanowień i planów do realizacji. Są okresy w ciągu roku kiedy my, kobiety, stawiamy sobie cele i wypisujemy postanowienia, bo może w styczniu nam się nie udało, ale w lipcu to już na pewno wytrwamy, bo jest inna energia, świeci słońce, dzień jest długi, ptaki śpiewają i aż chce się zmian! Ale czy każda z nas ich dotrzymuje? Badania dowodzą, że tylko 8% osób z sukcesem realizuje swoje postanowienia i to nie tylko te noworoczne.
Co sprawia, że nasze postanowienia „giną”, że motywacja ulatuje, że wokół nas szereg niedokończonych spraw, a w głowie zostają nam wyrzuty sumienia, że ZNOWU nam się nie udało, że coś poszło nie tak, że zawiodłyśmy? Co zrobić, żeby wytrwać w życiowych projektach i doprowadzić je do końca?
Zacznijmy od tego, że każde postanowienie ma swój naturalny cykl życia składający się z 5 faz.
Faza 1 – wielka ekscytacja. Właśnie coś sobie postanowiłyśmy – np. że będziemy chodzić na siłownię. Jesteśmy zmotywowane, w euforycznym stanie, mamy dużo energii, chce nam się działać na samą myśl o rezultatach, jakie odniesiemy – będziemy się pięknie prezentować w bikini na plaży w Sopocie i wszystkie koleżanki będą nam zazdrościć figury, bo przecież dopiero co urodziłyśmy dziecko, a tu płaski brzuch i bajecznie wyrzeźbione nogi. Uśmiechamy się do siebie pod nosem, jesteśmy zadowolone i rozpiera nas nadludzka energia. „Tak, zrobię to!” – powtarzamy sobie. Porażka? Nie ma mowy, nie tym razem!
Faza 2 – walka w codzienności. Zaczynają się pierwsze schody, czyli walka z pokusami, wymówkami i wyzwaniami życia codziennego. A to czasami nam się nie chce, a to pada deszcz, więc jak tu biegać, a to mamy akurat mniej czasu niż zwykle, bo musiałyśmy zostać dłużej w pracy… W tej fazie toczymy ze sobą wewnętrzną walkę, ale nadal trzymamy się postanowienia, bo gdzieś głęboko w sercu tli się nasza motywacja, a w głowie widać obrazy wymarzonych rezultatów. Mimo niesprzyjających warunków, pokus i wymówek dzielnie trzymamy się postanowienia. Świetnie! Tu jeszcze jesteśmy z siebie dumne i możemy sobie pogratulować! I wtedy przychodzi ten moment…
Faza 3 – chwilowa zmiana, czyli sytuacje i zdarzenia, które wybijają nas z codziennego rytmu. W tej fazie napotykamy „cmentarzysko” naszych postanowień i celów. Wystarczy małe „wybicie” z rytmu, np. wyjazd służbowy, wakacje, nieprzyjemna rozmowa czy zarwana i nieprzespana przez nasze pociechy noc… Zwróćmy uwagę, że nie są to zawsze negatywne rzeczy, a często miłe i przyjemne „wybijacze”, ale to właśnie one sprawiają, że na tym etapie zarzucamy postanowienia na jakiś dłuższy moment. Rodzi się nieprzyjemny dyskomfort, czasem poczucie winy i wyrzuty sumienia.
Faza 4 – ignorancja. Dyskomfort i poczucie winy zmniejszamy sobie w bardzo prosty sposób, a mianowicie – nie myślimy o tym. Gdy jesteśmy świeżo po porażce, unikamy konfrontacji z naszym postanowieniem. Często nawet umniejszamy jego wartość i wmawiamy sobie, że nie było ono wcale takie ważne. Płynnie, w takim stanie, przechodzimy do kolejnej fazy.
Faza 5 – narastająca presja. Odczuwamy presję, żeby podjąć wyzwanie na nowo, bo nie osiągnęłyśmy swojego celu. Cały czas myślimy o tym, że nie zrealizowałyśmy postanowienia, mimowolnie i coraz częściej wracają do nas myśli, które są niewygodne, można je porównać do rzepów, które się przyczepiły i mimo tego że są małe, przeszkadzają, a nawet denerwują. Co robimy, aby przestać myśleć o niezrealizowanym celu? UWAGA – wyznaczamy nowy! I to często bardzo podobny do poprzedniego. Czyli wchodzimy od początku w cykl życia naszego postanowienia i zapętlamy się od nowa. Brzmi znajomo?
Autor: Karolina Rybus-Przeniosło
Zdjęcie: Designed by Freepik