Joanna Moro w Mintowych Rozmowach

Joanna Moro to aktorka, którą świat pokochał za rolę Anny German. W rozmowie z Izabelą Janiszewską Joanna Moro opowiada o macierzyństwie i codzienności życia aktorki.

Rozmawiała: Izabela Janiszewska

Zdjęcia: Bartek Czernek / Studio Sztos

Joanna Moro

SKLEP

JOANNA MORO OTWARTA NA ŻYCIE

 

To aktorka emocjonalna i niezwykle świadoma. Joanna Moro mówi, że dzięki dzieciom żyje prawdziwiej, a trudne chwile traktuje jako naturalny etap rozwoju. Zaprosiłyśmy Joannę do Mintowych Rozmów, a rozmowę przy kawie przeprowadziła Izabela Janiszewska. Kiedy usiadła obok Joanny Moro, czuła jej ciepło i silne emocje. Może to za sprawą córeczki, którą wtedy nosiła jeszcze pod sercem. Spotkanie odbyło się bowiem tuż na chwilę przed jej pojawieniem się na świecie.

Mint: Grasz spektakle, morsujesz, wychowujesz dwóch synów, a wczoraj wróciłaś z zagranicznej podróży. To dużo jak na kogoś, kto lada moment urodzi.

Joanna Moro: Dla mnie szczęście to działanie. Człowiek musi czuć, że wszystko w jego ciele pracuje. Że krew płynie w żyłach i że umysł podejmuje wyzwania. Nie mam na myśli pracy samej w sobie, bo głównie chodzi o to, by mentalnie cały czas coś się ruszało. Zresztą nie trzymam się kurczowo aktorstwa. Nie martwię się o to, że może kiedyś nie będę grać.

Mint: Swoich synów uczysz tego samego?

Joanna Moro: Oczywiście. Żyjemy płynnie, mało w naszej codzienności rutyny, a to sprawia, że z jednej strony trudniej jest od dzieci wymagać, ale z drugiej dzięki tej wolności wiele się uczą. Dużo przebywamy ze sobą w ciszy, spokoju, czasem też w nerwach, ale zawsze razem. Uczę ich, by słuchali siebie i by pracowali, bo nie ma nagrody ani satysfakcji bez wysiłku. Zachęcam, by się przykładali, działali z pasją i miłością, ale nie przeciwko sobie. Na co dzień każę im ćwiczyć i zdrowo się odżywiać. Powtarzam, jak ważne jest zdrowie psychiczne i fizyczne, a przy tym uświadamiam, że ludzie zaniedbani fizycznie często mają problemy z psychiką. Dlatego niezależnie od pogody idziemy na dwór. Hartujemy się, proszę, by biegali, ruszali się, ćwiczyli. Uważam, że w życiu absolutnie nie wolno się zasiedzieć.

Joanna Moro

Mint: Skąd wiesz, jak postępować w trudnych rodzicielskich momentach?

Joanna Moro: Kiedyś czytałam podręczniki o wychowaniu, ale dziś już tego nie robię. Teraz przede wszystkim słucham siebie. Nie boję się i cokolwiek by się działo – zachowuję spokój. Słucham swojej intuicji. Przeczekuję, daję sobie czas na to, by poobserwować, zobaczyć, popytać, czasem porozmawiać z innymi. Nigdy nie panikuję, nie podejmuję decyzji zbyt szybko, bo wiem, że gdy czas płynie, rozwiązania niekiedy znajdują się same. Żyję w zachodnim świecie, korzystając ze wschodnich wzorców – zarówno w medycynie, jak i w sposobie życia. Ufam temu. Ale nie znaczy to, że chodzę z głową w chmurach. Wszystko to robię z rozsądkiem. Jest we mnie harmonia i równowaga, szukam w tym sensu, korzystam z ziół, bo czuję ich dobre działanie.

 

Mint: Zawsze taka byłaś?

Joanna Moro: To się we mnie zbudowało. Pomogło mi dzieciństwo, które było blisko natury. Z jednej strony wychowywałam się w centrum miasta, w stolicy Litwy – Wilnie. Mieszkaliśmy w kamienicy, a ja byłam dumna z tego, że jestem blisko wydarzeń kulturalnych, koncertów, teatru. Chodziłam na opery i balet. Mój był raczej takim człowiek lasu, żył bardziej osobno, niezależnie, pokazywał, że można przełamywać bariery. Mama natomiast była bardziej stonowana, prawidłowa, ale z nutą szaleństwa, bo tańczyła. Ruch był jej wielką pasją. Z drugiej strony wszystkie swoje wakacje spędzałam na łonie natury, w drewnianym domku letniskowym, gdzie nie było prysznica, toaleta była na zewnątrz. Te warunki wymuszały korzystanie ze świata naturalnego, życia w rytmie natury. Wtedy uczyłam się pokonywać swoje strachy i lęki. Pamiętam, jak strasznie było, gdy musiałam wracać od koleżanki przez ciemny las. Dziś moje dzieci nie mają takich doświadczeń i myślę, że może szkoda, bo potrzebne są dobre i złe rzeczy, by człowieka ukształtować. Życie nie musi być tylko sielanką, moje dzieci nie muszą być cały czas zadowolone, bez łez, płaczu, niezgody, bo to wszystko jest częścią życia i dorastania. Dlatego gdy jeździmy na wakacje, to nie zawsze wybieramy luksusowe hotele. Robię to dla dzieci, nie chcę by czuły zbyt dużą wygodę w życiu, ważne jest dla mnie, by doceniały pieniądze i wartość pracy.

 

Zapisz się na MINTowy newsletter i odbierz PREZENT - Pomysły na kreatywne zabawy na CAŁY MIESIĄC!

Dołącz do naszej społeczności i poczuj miętę do MINT! Nasz newsletter to gwarancja dobrych treści! Odbierz w prezencie 30 kreatywnych pomysłów na zabawy z dzieckiem, bo to nowa jakość czasu z dzieckiem.

Mint: Podobno wśród aktorek istnieje opinia, że posiadanie dzieci kończy świat. Co o tym myślisz jako mama już prawie trójki dzieci?

Joanna Moro: Większość aktorów zostawia rodzicielstwo na później. Aktorki boją się, że zmieni się ich uroda, że ciało już nie będzie takie samo. Nie będą miały propozycji pracy, a przy tym czasu na granie, bo będą musiały zająć się dziećmi. Do mnie dzieci przychodziły niemal jak znaki od życia. Tak się zdarzyło. Życie mi zaproponowało, że mam urodzić dziecko, początkowo to był szok, buntowałam się i dopiero później pojawiała się we mnie zgoda na to i myśl, że może w tym być coś dobrego. Tak było właściwie ze wszystkimi moimi dziećmi, ale za każdym razem szybciej dochodziłam do siebie. Tuż po pierwszej ciąży pojawił się projekt życiowy, wygrałam casting na rolę Anny German, mogłam dużo podróżować, zaistnieć na ekranie. Ale by zagrać w serialu musiałam zostawić rocznego synka. Odstawiłam go od piersi i wyjechałam na osiem miesięcy. W tym czasie raz na kilka tygodni wracałam do domu i znów wyjeżdżałam. Myślę, że więcej mnie nie było, niż byłam. Opiekowali się nim moja mama i mój mąż. 

Mint: Jak Tobie z tym było?

Joanna Moro: Przez pierwsze dni było mi bardzo trudno. Myślałam, że moje dziecko będzie bardzo cierpiało. Później się okazało, że dziecko wcale nie cierpiało, bo czuło bezpieczeństwo i miłość od najbliższej rodziny – taty i babci. Ale ja czułam się bardzo źle, jakby coś się ode mnie oderwało, było mi bardzo smutno. Musiałam przez to przejść. Bardzo chorowałam, czułam, że jestem w takim stanie zapalnym, cały czas bolał mnie brzuch. To była reakcja organizmu na stres i emocje. Starałam się nigdy nie płakać, żegnając się z rodziną, gdy wracałam na plan. Na początku gdy machałam im na do widzenia, po moich policzkach płynęły łzy, ale potem obiecałam sobie nie płakać, stałam się twarda. Mówiłam: „wrócę za chwilę, nie żegnam się”. Może w życiu jest coś za coś. Dostałam od życia coś, czyli karierę, ale z drugiej strony zabrano mi radość bycia z dzieckiem.

Joanna Moro

ABY PRZECZYTAĆ CAŁY ARTYKUŁ KUP MINT No.11 KLIKNIJ TU

podobne artykuły

magazyn dla mam

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.