Wiele mam poród kojarzy z wielkim szczęściem, ale zdarzenia z tego dnia pamięta jak przez mgłę. Czasem ma jakieś niewyraźne zdjęcia zrobione telefonem przez zestresowanego partnera. Zdjęcia z porodu robione przez profesjonalnego fotografa to często więcej niż kolejna sesja – to wspomnienie cudownych chwil ale i wsparcie emocjonalne. Poznaj Anię Wibig i jej cudowne zdjęcia.
ZDJĘCIA: Ania Wibig Obiektywnie najpiękniejsze
SKLEP
Jaki jest stosunek Polek do zdjęć z porodu?
ANIA WIBIG: Idea fotografowania podczas przyjścia dziecka na świat jest w Polsce nadal bardzo mało znana. Myślę, że każda kobieta w Polsce będąc w ciąży wie, że może zamówić sesję ciążową, a później iść z maleństwem na sesję noworodkową. Oferta fotograficzna na rynku w tym zakresie jest bardzo zróżnicowana. Wręcz zaryzykowałabym stwierdzenie, że posiadanie takich zdjęć stało się swoistą normą. To nie jest już właściwie pytanie „czy?” tylko „jaką sesję zrobić?”- czy w domu, czy w studio czy plenerze. A nie zawsze tak było. Gdy ja byłam w swojej pierwszej ciąży, ponad 10 lat temu to zdjęcia „z wielkim brzuchem” wydawały się moim koleżankom, nieatrakcyjne.
Dziś, gdy mówię o tym, że warto pomyśleć o reportażu z narodzin to spotykam się często ze zdziwieniem jako pierwszą reakcją – czy to w ogóle dozwolone.
A jeśli poród jest szpitalu, co ja tam będę fotografować, przecież poród boli i kobieta nie wygląda atrakcyjnie. Z licznych moich rozmów z kobietami, ze swoich własnych doświadczeń, a także z ankiety którą przeprowadziłam wśród Polek na temat takich zdjęć wynika jedno – słowo „poród” w Polsce po prostu boli. I naprawdę pokutuje taki obraz właśnie powiedziałabym „filmowy” (czyli taki jaki najczęściej pokazywany jest w filmach jak jest scena porodu) tj. kobieta leżąc na plecach krzyczy głośno z bólu, wijąc się w skurczu, położna instruuje „przyj”, po czym pojawia się noworodek. Faktycznie nie jest to nic atrakcyjnego do fotografowania.
Tymczasem w ostatnich latach powoli dokonuje się zmiana w Polkach. Coraz więcej kobiet chce narodziny dziecka celebrować, pięknie przeżyć ostatnie chwile oczekiwania na swojego maluszka i pierwsze spotkanie z nim. Kobiety zaczynają dbać żeby dobrze się czuć i o to żeby samej dla siebie dobrze wyglądać. Kupują specjalne sukienki do porodu, czasem robią makijaż, korzystają ze szkół rodzenia naturalnego, czy też angażują doule. Są świadome jak proces narodzin wygląda, jak można łagodzić ból naturalnie. I wtedy pojawia się również potrzeba utrwalenia tych chwil, gdyż przestają być czymś strasznym, o czym trzeba szybko zapomnieć. Są wydarzeniem prawdziwie jedynym w swoim rodzaju, które naprawdę nigdy się nie powtórzy.
Chciałabym też podkreślić, że to co ja proponuje to nie jest sesja porodowa. To naturalna opowieść o narodzinach. Głównym bohaterem są tutaj emocje, które towarzyszom rodzicom w tym czasie oczekiwania i zaraz po narodzinach, a nie fizjologia porodu.
Nie zdarzyło mi się, żeby któraś z kobiet powiedziała oglądając swój reportaż, że źle wyszła, że się jej nie podoba. Myślę, że po prostu nie może być inaczej. Siła tych zdjęć płynie prosto z cudu życia, a narodziny naprawdę można pokazać na zdjęciach w taki sposób, ze chce się do nich wracać i przeżywać te emocje raz jeszcze.
Dlaczego w ogóle mieć zdjęcia z porodu?
ANIA WIBIG: Wiesz moimi klientkami najczęściej są kobiety, które rodzą kolejne dziecko. Mówią mi, że oglądając moje zdjęcia z narodzin uświadamiają sobie jak niewiele pamiętają z własnego porodu. Skupiając się na tym, aby urodzić, nie są w stanie rejestrować drobnych szczegółów i też po czasie wspomnienia się zacierają. Jedna mama kiedyś mi powiedziała coś, co uważam jest super celne: „Gdy rodzisz jesteś na planecie poród. Nie pamiętasz, co się dzieje wokół Ciebie”. Przy kolejnym dziecku chcą, aby dla nich zapamiętała ten czas.
Na moich zdjęciach kobiety przede wszystkim mogą zobaczyć, jak są dzielne i czerpać siłę z tego wydarzenia.
Fotografie z narodzin zatrzymują dla rodziców piękne, prawdziwe emocje, które eksplodują za każdym razem podczas narodzin. To jest coś nie do podrobienia, do powtórzenia na żadnej sesji.
Jak często możesz zobaczyć jak rodzi się prawdziwa, bezgraniczna miłość? Wychwytuję drobne gesty, spojrzenia, detale, które podczas oglądania fotografii uruchamiają emocjonalną pamięć. Ale wiesz, myślę, że te zdjęcia nie są tylko dla rodziców, ale też, a może nawet przede wszystkim, dla dziecka. Kiedy dorośnie będzie mogło zobaczyć, z jaką miłością i czułością było witane na tym świecie. Nie chciałabyś zobaczyć łez swojej mamy, gdy bierze Cię w ramiona po raz pierwszy? Zachwytu i dumy taty na Twój widok? Moim zdaniem, reportaż z narodzin to najpiękniejsze zdjęcia noworodkowe, jakie można w ogóle zrobić.
Reportaż z narodzin to są zdjęcia, których się nie ogląda. Je się po prostu odczuwa. Mają ogromną moc poruszania do głębi. Na wystawie moich zdjęć z narodzin widziałam wiele kobiet, które oglądając je płakały ze wzruszenia. Widziałaś kiedyś, żeby ktoś popłakał się oglądając zdjęcia obcych osób? A pomyśl, co to za uczucie widzieć swoje zdjęcia? Jakie to jest przeżycie. Te doświadczenia są dla mnie niezwykle motywujące do dalszej pracy i promowania idei zdjęć z narodzin.
Zapisz się na MINTowy newsletter i odbierz PREZENT - Pomysły na kreatywne zabawy na CAŁY MIESIĄC!
Dołącz do naszej społeczności i poczuj miętę do MINT! Nasz newsletter to gwarancja dobrych treści! Odbierz w prezencie 30 kreatywnych pomysłów na zabawy z dzieckiem, bo to nowa jakość czasu z dzieckiem.
Kiedyś ktoś napisał ze Obiektywnie Najpiękniejsze to miejsce w Internecie gdzie poród jest piękny – i tak jest.
Jak przygotować się do tej współpracy?
ANIA WIBIG: Reportaż z narodzin to nie jest sesja. Tu nie ma potrzeby się przygotowywać. To moja głowa w tym by znaleźć odpowiednią kompozycję, perspektywę, żeby całość opowiadała piękną historię. Rodzice mogą się skupić na sobie i na tym, co się właśnie dzieje w ich świecie.
Natomiast zawsze staram się spotkać wcześniej z rodzicami. Uważnie słucham, jakie mają wyobrażenia, na czym im zależy, oraz jak chcieliby żebym fotografowała ten kluczowy moment narodzin. Oglądamy razem zdjęcia z moich poprzednich reportaży, abym mogła poczuć gdzie jest granica intymności, której mam nie przekraczać. Rozmawiamy o fotografowaniu bólu. Czasem jest tak, ze kobita chce, abym fotografowała od momentu narodzenia dziecka. Czasem pojawia się prośba o uchwycenie na kilku zdjęciach jak rodzi się główka i przesłanie ich tylko mamie. Oczywiście nasze wyobrażenia i marzenia jak będą wyglądały narodziny później weryfikuje życie.
Nie jesteśmy w stanie zaplanować wydarzeń i przewidzieć naszych reakcji. Stąd to co usłyszę na spotkaniu traktuję jak ramy, w których później się poruszam fotografując, ale na bieżąco dostosowuję się do tego co się dzieje.
Sama jestem mamą, która rodziła. Wiem, czego doświadcza kobieta, i myślę że potrafię wyczuć kiedy mogę podjeść bliżej, a kiedy mam trzymać się z boku, kiedy mogę rozmawiać, a kiedy cichutko siedzieć gdzieś niezauważalnie dla otoczenia.
Ważne, żeby poznać się przed tym ważnym dniem. Zbudować zaufanie i komfort bycia ze sobą. Przekonać się, czy jestem tą osobą, którą chce się zaprosić na to wyjątkowe, bardzo intymne wydarzenie.
Jesteś podczas porodu przez cały czas?
ANIA WIBIG: Staram się przyjechać jak najszybciej i jestem przez cały czas do narodzin dziecka, a następnie później jeszcze do około dwóch godzin. Nie oznacza to jednak, że przez cały czas intensywnie fotografuję. Porody bywają długie i różne mają etapy. Czasem trzeba zupełnie zgasić światło i na przykład pozwolić mamie się przespać. Czasem rodzice chcą zostać tylko we dwoje. Komfort kobiety jest najważniejszy.
Jestem podczas porodu tak, jak pozwolą mi w nim być rodzice. Jaką daje mi przestrzeń sytuacja. Na początku mojej drogi myślałam, że powinnam być niewidzialna. Jednak życie pokazało mi, że nie tego najczęściej oczekują rodzice. Często pojawia się potrzeba wsparcia i po prostu bycia z nimi w tej sytuacji poprzez rozmowę, czasem radę, zrobieniem kawy, albo teżprzyniesieniem czegoś ze sklepu. Zdarza się, że jestem pomocą przy starszych dzieciach.
Po prostu jestem kolejną pozytywną energią wspierającą. To, że mam aparat nie oznacza, że nie mogę pomasować, potrzymać za rękę, podać czegoś, zawołać położnej.
Czy spotykasz wiele kobiet, które żałują, że nie zdecydowały się na zdjęcia z porodu?
ANIA WIBIG: W moim badaniu „Powiedz mi co myślisz o fotografii porodowej” ankietę wypełniło 2 tysiące kobiet. Na pytanie „Czy żałuje Pani, że nie było profesjonalnego fotografa przy Pani porodzie” odpowiadały kobiety, które rodziły dzieci – czyli jakieś 75% respondentek. Blisko połowa kobiet które nie miały fotografa przy narodzinach wskazała, że żałuje bo nie może sobie przypomnieć wielu szczegółów. Kobiety wskazywały też na słabą jakość zdjęć z telefonu, które gdzieś pospiesznie zostały zrobione. Niestety telefon nie zawsze daje radę, w szczególności jak jest ciemniej. Poza tym chodzi też o kompozycje zdjęcia, perspektywę, czy też moment. Doświadczony reportażysta wyłapie te chwile, które budują magię tego czasu. Kiedyś ktoś napisał, że Obiektywnie Najpiękniejsze to miejsce w Internecie gdzie poród jest piękny – i tak jest. Trzeba tylko umieć to oddać.
Wśród ankietowanych kobiet tylko 1% miało fotografa przy narodzinach dziecka ale żadna z nich nie wskazała, że żałuje tej decyzji.
Aby dowiedzieć się, co myślą kobiety, można też po prostu poczytać wpisy pod moimi reportażami w social mediach. Komentarz „dla takich zdjęć mogłabym urodzić kolejne dziecko” – to dla mnie największy komplement.
Z jakiego powodu skorzystać z profesjonalisty?
ANIA WIBIG: Poza tym wszystkim, o czym już wcześniej mówiłam, to jest jeszcze taki jeden oczywisty argument. Przy każdym porodzie miałam w torbie spakowany świetny aparat, a na szpitalnym stoliku leżały telefony. Jednak dopiero, gdy opadały emocje mojemu mężowi udawało się zrobić kilka zdjęć. Prawdą jest przecież to, że na tę najpiękniejszą chwilę tata nie chce patrzeć przez wizjer w aparacie. On też chce być z Tobą, trzymać Cię za rękę, przytulić Cię, dodać otuchy, otrzeć czoło, czy podać wodę – być częścią tego wydarzenia, a nie obserwatorem. No i gdy tata robi zdjęcia, to go na tych zdjęciach nie ma… I wiesz, że już zdarzali mi się ojcowie, którzy właśnie mnie angażowali, dlatego żeby nie czuć się pod presją zrobienia „ładnego” zdjęcia.
Skąd pomysł na Obiektywnie Najpiękniejsze i zdjęcia z porodu?
ANIA WIBIG: Jestem mamą trzech cudownych dziewczynek. Trzy razy rodziłam naturalnie w szpitalu. Mimo że cenię fotografię i zawsze była dla mnie ważna, to nie przyszło mi w ogóle do głowy, że mogłabym tak po prostu zaprosić fotografkę na porodówkę. Gdy kiedyś przez przypadek natknęłam się w Internecie na zdjęcia z międzynarodowego konkursu fotografii porodowej, byłam w szoku jak wyjątkowe są te zdjęcia. Poczułam mocne ukłucie w sercu, że jak takich nie mam i nie pamiętam tych chwil, szczególnie z pierwszego porodu, który był już lata temu. Właśnie z tęsknoty za swoimi wspomnieniami zaczęłam fotografować narodziny. Pomyślałam, ze skoro kobiety na świecie mają taką możliwość, to dlaczego w Polsce się tego nie robi. I tak stworzyłam pierwszą w Polsce markę dedykowaną właśnie tej fotografii, żeby pokazywać kobietom jak wyjątkowy prezent mogą zrobić dla siebie i swoich dzieci.
Jaki jest koszt usługi?
ANIA WIBIG: Na taki reportaż nie da się umówić na konkretną datę. Nawet, kiedy to jest cięcie cesarskie, to nigdy nie ma pewności że jednak nie będzie to inny dzień. Nie wiadomo ile poród będzie trwał. Wiec cena nie może zależeć od jego długości. Zawsze umawiam się z rodzicami na efekt – pakiet zdjęć, które będą opowiadać historię narodzin i pierwszych chwil życia maluszka. Oznacza to dla mnie też duże zaangażowania, podporządkowanie moich osobistych spraw w rytm dat porodów dziewczyn, z którymi się umawiam. Jestem w pełnej gotowości przyjechać o każdej prze dnia i nocy na dwa tygodnie przed spodziewanym terminem porodu i po tym terminie aż do narodzin. Wynagrodzenie za moją pracę jest inwestycją porównywalną z fotoreportażem ze ślubu.
Zdarzyło mi się, że taki reportaż był prezentem na baby shower. Może też ważne żeby powiedzieć, że rozliczam się po finalnym zaakceptowaniu fotografii i wiem, że rodzice to wykorzystują i proponują rodzinie, czy najbliższym, którzy przychodzą w odwiedziny, aby zamiast kupować następne śpiochy, dorzucili coś do skarbonki, w której zbierane są fundusze na taki reportaż. Rodzice mówią, że to najlepiej wydane pieniądze w okresie około narodzinowym.
A jak to wygląda w czasie pandemii?
ANIA WIBIG: Wiele można przełożyć na czas po pandemii, ale narodzin nie. Natomiast nawet pandemia nie jest w stanie zmienić tego jak wyjątkowy będzie to dzień. Uważam, że nadal trzeba ten dzień celebrować. Pandemia przeminie, a zdjęcia zostaną.
Na czas Pandemii zainicjowałam ogólnopolską akcję „Zdjęcia z narodzin – razem damy radę” w ramach, której fotografki z całej Polski edytują nieodpłatnie zdjęcia, które uda się zrobić mamom podczas pobytu w szpitalu, a które z powodu pandemii musiały urodzić bez wsparcia bliskiej osoby.
Tylko ja obrobiłam profesjonalnie ponad 800 zdjęć. Niesamowite to doświadczenie, bo czuję edytując te zdjęcia jakbym po części była na tych porodówkach przy kobietach.
Jeśli rodzice chcą mnie zaprosić do wykonania reportażu, a poród planowany jest w szpitalu, to umawiamy się, że fotografuje to, co jest po prostu możliwe. Przyjeżdżam do domu zanim rodzice wyjadą do szpitala i później na moment przywitania w domu. Proszę rodziców o sfotografowanie tego, co się uda na porodówce. Wcześniej rozmawiamy o tym, przygotowuję rodziców jak najlepiej zrobić zdjęcia. Jeśli jest potrzeba, pożyczam profesjonalny aparat, żeby mieć większe możliwości w profesjonalnej edycji tych zdjęć. Jeśli narodziny są w domu, wtedy po prostu jestem. Oczywiście w poszanowaniu wszystkich zasad, które rodzice i położne wskażą, aby czuć się komfortowo i bezpiecznie.
Wypowiedzi rodziców:
„Najcudowniejsza pamiątka tego wyjątkowego dnia! Minął już ponad rok, a ja nadal patrząc na te zdjęcia mam łzy w oczach. Ania towarzyszyła nam przy porodzie tak, że była niezauważalna, w niczym nie przeszkadzała, nie zaburzała intymności, pełna taktu i wyczucia. Mój mąż na początku przerażony pomysłem fotografii porodowej, już po wszystkim był przeogromnie wdzięczny za obecność Ani przy nas. Trochę tylko żałuję, że nie mam takiej wspaniałej pamiątki też z pierwszego porodu… Więc namawiam z całego serca wszystkie mamy oczekujące dziecka żeby Ania im towarzyszyła i pomogła na zawsze zachować wspomnienia z porodu i pierwszych chwil z maluszkiem”
Basia, mama Agatki
Nie mam instagrama, nie jestem też jego fanem. Moja żona i dzieci, wszystkie bardzo lubią insta… tak czy inaczej pewnego dnia, żona będąca w ciąży zaproponowała mi, abyśmy wzięli na poród fotografa… pierwsza myśl, jaka mnie naszła (byłem już przy 3 porodach), że chyba delikatnie mówiąc oszalała. Co ten fotograf będzie tam fotografował? Jak „Cię nacinają”, jak przecinam pępowinę, albo pierwsze ważenie (to już nawet ja takie zdjęcia robiłem). Pokazywała mi zdjęcia, no zakochana była w tym strasznie. Po zobaczeniu tych zdjęć stwierdziłem, że były inne niż myślałem, nie mniej jednak miałem przed oczami tylko jedno – jak ja wyjdę na tych zdjęciach, przecież podczas porodu, jestem tłem, osobą, która nic nie może pomóc.. Bałem się, że zdjęcia będą przedstawiały wyłącznie moją bezsilność w momencie, gdy ból rozrywa moją żonę, a ja nie mogę nic zrobić i wówczas ból rozrywa moje serce. Jednakże ze względu na fakt, iż moja żona była przekonana, że te zdjęcia są nam wręcz niezbędne przy tym porodzenie (może być to nasz ostatni), ustąpiłem, aby zrobić jej przyjemność, aby była zadowolona – zgodnie z myślą – zadowolona żona to zadowolony mąż. Gdy nadszedł ten dzień, naprawdę Julia zadzwoniła po Anię, myślałem, że może jednak nie przyjedzie, bo wciąż byłem pełen obaw. Jednakże zdążyła, z zapasem. I mówiąc szczerze cieszę się, że przyjechała. Poród ten był zupełnie inny. Był nie tylko, mimo wszystko, trochę mniej przerażającym momentem, ale i swego rodzaju celebracją ciąży, donoszenia tych 9 miesięcy, chodzenia po lekarzach, dbania itp. Tak czy inaczej… Ania rozładowała w sporym stopniu emocje. Już nie bałem się, że będę na zdjęciach jak płaczę podczas porodu, bo Ania rozumie moje obawy i zapewniła że będę mógł wybrać zdjęcia. W każdym razie Ania wychwyciła momenty podczas porodu takie, że nie miałem pojęcia, że z boku tak to wygląda. Okazało się, że wspierałem żonę (mam na to teraz dowody !! to czasem ważne), że trzymałem, wspomagałem, masowałem, całowałem i przytulałem… robiłem co mogłem. Prawda jest taka, że żony/ kobiety/ dziewczyny boli PORÓD, a nas facetów boli to że nie możemy im pomóc lub ich zastąpić, albo wyręczyć. I tak ja, jako wielki sceptyk, wstawiłem zdjęcie z porodówki w ciągu 24h od porodu jako zdjęcie profilowe na fb (gdzie zdjęcia zmieniam bardzo rzadko). Zdjęcia z moim dzieckiem i żoną podobają mi się najbardziej na świecie. Jeżeli ktoś byłby podobnie septycznie nastawiony jak ja to wyrażam zgodę na przekazanie do mnie numeru telefonu.
Marcin, tata Romy
Decydując się na reportaż z narodzin mojego drugiego syna miałam początkowo obawy, czy sala porodowa to miejsce na profesjonalna sesje. Zastanawiałam się, czy ja chce fotografce pokazywać tak bardzo intymna sferę swojego życia. A potem przypomniałam sobie jak rodząc pierwszego syna, mimo bólu i całej niezwykłości sytuacji, podczas ostatniego parcia krzyczałam do męża, „zrób zdjęcie”. Bo chciałam mieć pamiątkę, gdyż jedyna osoba, która nie widzi narodzin i pierwszego oddechu dziecka to matka. I to wspomnienie zdecydowało, ze nie zastanawiałam się dłużej. Fotograf daje bowiem możliwość skupienia się na porodzie i dziecku i niczym innym. I nie rozczarowałam się. Obecność Ani była dodatkowo jak balsam na wszystkie bóle, zadbała nie tylko o piękna pamiątkę, ale zadbała tez o mnie sama, dbając o moj komfort, zabawiając rozmowa i wycofując się w cień wtedy, gdy potrzebowałam chwili samotności. Teraz mam nie tylko wspomnienia, ale i zdjęcia, dzięki którym mogę wracać i czuć tamte emocje i radość z narodzin dziecka.
Marta, mama Piotrusia
Ania Wibig – Mama trójki dzieci. Fotografka z pasji. Założycielka Obiektywnie Najpiękniejsze. Reportaże z narodzin to jej miłość. Mówi, że takie zdjęcia to wyjątkowe połączenie fotografii z brzuszkiem i najpiękniejszych zdjęć noworodkowych.