500+ to nie raj dla kobiety, dlatego nie dziękujemy w pokłonach za to świadczenie, i na pewno nie decydujemy się na dzieci z powodu 500+. Mylisz się, jeśli myślisz inaczej!
Nie jestem dziennikarką polityczną. Nigdy nie czułam wystarczającej siły, by wygrać z argumentacją prawników i polityków. Nie jestem ani politologiem ani specjalistą w zakresie ustawodawstwa. Nigdy też nie czułam się feministką z krwi i kości, bo nigdy nie uważałam się za słabszą ani gorszą niż facet. Nigdy nie spotkałam się ze szklanym sufitem, z dyskryminacją i poniżeniem ze względu na płeć. Aż do dziś.
Jestem kobietą. Jestem mężatką i w przyszłym roku chciałabym zostać matką. Jestem też przedsiębiorcą i prowadzę własną firmę. Aby móc spokojnie urodzić i odchować maleństwo podczas tak zwanego urlopu macierzyńskiego od kilku miesięcy płacę 3220,69 składki na ubezpieczenie społeczne, 288,95 składki na ubezpieczenie zdrowotne oraz 248,37 zł na fundusz pracy. Każdego miesiąca płacę prawie 3800 zł tylko po to, by móc spokojnie pójść na urlop macierzyński i otrzymywać pensję, która pozwoli mi opłacić rachunki, zobowiązania, być może opiekunkę / żłobek i inne podstawowe rzeczy, kiedy nie będę mogła pracować. Płacę, żeby ktoś nie wezwał mnie na kontrolę i nie zarzucił, że celowo trzy lata temu założyłam firmę i przez kilkanaście miesięcy oddałam państwu czterdzieści tysięcy ciężko zarobionych pieniędzy, by stać mnie było na dziecko. Ostatnio usłyszałam pytanie, dlaczego nie zatrudnię się gdzieś na umowę o pracę. I wtedy coś we mnie pękło. Naprawdę uważacie, że każda kobieta marzy o tym, żeby oszukać państwo? Naprawdę tak łatwo przychodzi innym ocenianie kobiet, które świadomie chcą mieć dzieci? Które chcą się do tego przygotować?
Dziś kobiety przedsiębiorcze, które decydują się na macierzyństwo nazywa się oszustkami. Z kolei te, które decydują się na kolejne dziecko są pazerne i liczą tylko na 500+. Ludzie, naprawdę? Co się z Wami dzieje? Gro moich znajomych, przyjaciół czy członków rodziny planuje drugie / trzecie dziecko. ZAWSZE słyszą: o, dostaniesz 500+ / teraz to tysiaka dostaniesz, warto rodzić!
My kobiety marzymy o tym, by wyłudzić pieniądze od państwa, by oszukać potencjalnego pracodawcę i – co najważniejsze – otrzymać 500 zł na dziecko. Dla tych oszustw i wyłudzeń jesteśmy gotowe łamać prawo i rozmnażać się jak króliki. Wszystko dla pieniędzy. Dla zasiłków. Żeby nachapać się i nie pracować. To nasz cel.
Czytałam ostatnio, że sieć popularnych dyskontów w małych miastach musiała podnieść pensje, ponieważ kobietom z rodzin wielodzietnych (powyżej dwójki dzieci), nie opłacało się pracować. Czy to jest wina kobiety? Nie, to wina ustawodawcy i beznadziejnego pracodawcy. I – wierzcie mi – jak widzę swoich bezdzietnych znajomych, którzy pracują za dziesięciokrotność pensji tej kobiety, którzy piszą z pogardą, że leniwej babie nie chce się pracować, to korzystam z funkcji „usuń ze znajomych” z wielką rozkoszą. Ktoś powie, że to jej wina, że mogła się uczyć, wyjechać do dużego miasta, znaleźć dobrze płatną pracę i wtedy by nie narzekała. Boli mnie ta zerojedynkowość. Boli mnie krótkowzroczność ludzi, brak empatii. Brak zrozumienia dla nierzadko ludzkich tragedii.
Odwalcie się od kobiet. Nie wkładajcie wszystkich do jednego worka. Nie oceniajcie po pozorach. Tą kobietą może być Wasza siostra, żona, kuzynka, przyjaciółka czy w przyszłości Wasza córka.
Nie mówicie, że kobiety rodzą dla wyłudzania zasiłków czy 500+, nie obrażajcie nas. Zanim otworzycie swoje niewyparzone, wszechwiedzące mordki, pomyślcie, użyjcie resztek swojego mózgu, przeczytajcie ustawę, zapoznajcie się ze statystykami. Za każdą kobietą stoi inna historia. Bądźcie z nami, nie przeciwko nam. Nie róbcie nam krzywdy. Wystarczająco ostatnio dostajemy po dupie za to, że urodziłyśmy się, jako szczęśliwe posiadaczki macicy.
Tekst: Anna Kulawik
Żeby 500 plus miało mnie skłonić z powodów finansowych do urodzenia 2 dziecka, to musiałabym nie umieć liczyć. Rachunek jest prosty. Co miesiąc płacę za prywatny żłobek 1000 zł, bo w państwowym nie było miejsca dla mojego dziecka. Ok 150 zł raz na dwa miesiące wizyta u dermatologa z uwagi na AZS. Ok 200 zł miesięcznie kosmetyki do pielęgnacji na AZS. Lekko licząc wychodzi ok 1300 zł bez podliczenia wydatków na ubrania, zabawki i wszystkie inne koszty związane z dzieckiem. Przy drugim należy pomnożyć to x2. Nijak to 500 zł mi się tu nie kalkuluje. Zamiast tego bardziej skłoniłoby mnie do 2 dziecka pewne miejsce w żlobku i przedszkolu oraz dostęp do normalnej i DOBREJ służby zdrowia. Dodam, że prowadzę działalność, więc nie zwolnienia i urlopu nie mam. Odprowadzam składki, z których emerytury nigdy nie zobaczę. Nie pali mi się, więc do kolejnej ciąży.
Zgadzam się przede wszystkim z tym, że ludzie po prostu zapominają użyć nieraz mózgu. Nie mówiąc o empatii. Powtarzają slogany, opinie, które są im serwowane w średniej jakości mediach na tacy. Myślą, że jak będą chórem powtarzać to co wszyscy to poczują jakąkolwiek przynależność? Nie wiem, nie mam pojęcia czym się kierują. W tamtym roku straciłam dziecko, w tym roku jestem w ciąży i na prawdę szczytem zaskoczenia było usłyszeć od osób, które znają moją sytuację, wydają się myślące – tekst „Ooo! 500+!” Po prostu jakby większość przeszła pranie mózgu i otwierając usta wylewało z siebie nie swoje słowa, przemyślenia, opinie.
Podobnie rzecz ma się z myśleniem o kobietach na działalności, o kobietach z rodzin wielodzietnych, ale też kobietach, które zdecydowały, że nie chcą mieć dziecka. Ciągle pod ostrzałem krytyki. Nie masz dziecka – źle, masz jedno – źle, masz dwójkę – O!500+, masz trójkę – patologia, wielodzietność….no i oczywiście 1000+!
Jakie wyjście z tego? Czy mamy walczyć ze sloganami? Z wrzucaniem do jednego wora? Osobiście na swoim podwórku mówię co myślę i czuję. Więc walę prosto w oczy – ktoś mi sloganem po twarzy, to ja jemu prawdą w twarz. A cała reszta niech sobie krzyczy. Świata nie zmienię – tak od razu 🙂