Od kiedy dowiedziałam się, że zostanę mamą, często wyobrażałam sobie jakie będzie moje dziecko. Czy będzie płaczliwe, czy pogodne? Czy będzie lubiło się przytulać? Jaki będzie miało charakter? Który z pluszaków będzie tym ulubionym? Czy będzie wolało psy czy koty?
Zastanawiałam się, jak nauczę je tych wszystkich nowych, codziennych rzeczy. Nie wiedziałam czy uda mi się pokazać mu co jest ważne w życiu i czym powinno się kierować. Zamartwiałam się czy będę potrafiła wychować dobrego człowieka. Mnóstwo pytań i wątpliwości kłębiło się w mojej głowie.
Teraz moja Córka jest już na świecie od kilkunastu miesięcy, a ja codziennie obserwuję, jak się zmienia i uczy nowych rzeczy. I gdy tak na nią patrzę, dociera do mnie jedna niezwykle ważna sprawa – nie ma czegoś takiego jak wychowywanie dziecka.
Z dzieckiem wystarczy być i żyć na co dzień
Okazuje się, że moje dziecko cały czas mnie obserwuje i uczy się ode mnie w każdej minucie. Patrzy na moje gesty, mimikę, reakcje, zachowanie. Od kiedy to wiem staram się być dobrym przykładem do naśladowania.
Jest jeszcze coś, co bardzo mnie zaskakuje każdego dnia. Okazało się, że ja też uczę się wielu rzeczy, i to od mojej Córki. Tak samo jak ona, uczę się z obserwacji. Codzienne przebywanie z nią i patrzenie jak sobie radzi z otaczającym światem, przyniosło mi bardzo wiele.
Zobacz sama czego nauczyłam się od mojego dziecka.
Determinacja
Od kilku lat nosiłam się z zamiarem zmiany mojego życia. Chodziło mi przede wszystkim o sferę zawodową. Nie chciałam już dłużej pracować na etacie. Chciałam robić coś dla siebie, mieć elastyczne godziny pracy i czas na życie. Jednak ciągle odwlekałam te zmiany, bo bałam się porażki.
Natomiast moja Córka zupełnie nie wie co to strach przed porażką. Nie jestem w stanie nawet policzyć ile razy się przewróciła, potknęła, poobijała, gdy uczyła się chodzić. A zaraz po każdym upadku wstawała i próbowała znowu. I znowu upadała, wstawała i robiła jeden samodzielny kroczek więcej. I tak dopóki nie nauczyła się chodzić, później biegać i skakać. Tak samo to wyglądało przy uczeniu się innych czynności. Za każdym razem widziałam w niej mnóstwo determinacji, skupienia i chęci osiągnięcia celu, mimo niepowodzeń i wszystkich trudności, które spotykała na swojej drodze.
Patrzenie na nią, jak każdego dnia uczy się czegoś nowego to dla mnie największa i najskuteczniejsza motywacja do działania, jaką kiedykolwiek miałam.
Autentyczność
Kiedyś starałam się być “akuratna”. Miła, uprzejma, nie chciałam nikogo urazić, nie popadałam w konflikty. Zawsze musiało być przyjemnie. Zazwyczaj kończyło się to strachem przed wyrażaniem swojego zdania, szybkim dostosowywaniem się do okoliczności i tłumieniem siebie. Z czasem zapomniałam jak to jest być sobą w każdej sytuacji.
Dlatego bardzo się zdziwiłam, gdy pojawiła się w moim życiu Istota, która autentycznie reaguje na otaczającą ją rzeczywistość. Żadnych zahamowań i żadnych fałszywych emocji. Proste wyrażanie swojego zdania i swoich uczuć. Totalna rozpacz, gdy zginie gdzieś ukochany pluszak. Złość i krzyk, gdy pies zburzy wybudowaną wieżę z klocków. Śmiech i radość, gdy dzieje się coś miłego albo zabawnego. I do tego niezależnie od miejsca i okoliczności, w których się znajduje. Dom, sklep, bank, plac zabaw, ślub, muzeum – nie ma to najmniejszego znaczenia, gdy akurat jest rozgniewana z głodu. Oczywiście, nie chodzi mi o to, żeby mam się zachowywać niepohamowanie i całkowicie niekontrolowanie.
Chodzi mi o to, że w końcu pozwalam dojść do głosu moim emocjom i uczuciom, zaczynam żyć w zgodzie ze sobą, bez udawania.
Zachwyt
Kiedy się ostatnio zachwyciłaś przelatującym motylem? Kiedy podziwiałaś pierwsze liście na drzewach?
Ja mam to teraz na co dzień. Nawet jak mojej Córki nie ma obok.
Kiedyś nie zwracałam na takie zwyczajne rzeczy uwagi, teraz robię to codziennie.
Doceniam to co mam, to co mnie otacza, to jak żyję.
Moja Córka mi przypomniała, że można się zachwycić tulipanami w wazonie, zapachem kawy, pysznym ciastem, wyhodowaną melisą, motylem, ćwierkającym wróblem, malinami wyjadanymi ze słoika, kamykiem w kałuży. Uczy mnie dostrzegania tej całej wyjątkowości, która nas otacza.
Tu i teraz
Moja Córka jeszcze nie rozumie, że pójdziemy poczytać książeczkę za pięć minut albo, że do piaskownicy pójdziemy jutro, bo dzisiaj pada deszcz. Liczy się tylko tu i teraz. Potrafi się maksymalnie skupić na jednej rzeczy, którą w danej chwili robi. Poświęca się jej w stu procentach. Nie ważne czy to malowanie, zakładanie skarpetek, czytanie książek, układanie zabawek.
A ja do tej pory przeczytałam mnóstwo książek rozwojowych i biznesowych na ten temat. I ciągle nie udawało mi się tej zasady wprowadzić w życie. Okazało się, że najlepszy przykład mam na wyciągnięcie ręki. I tak jak moja Córka, skupiam się w końcu na jednej, ważnej dla mnie rzeczy, w jednej chwili. I to działa, widzę już tego efekty.
Cierpliwość
Nigdy nie nazwałabym siebie osobą cierpliwą. Zawsze musiałam mieć wszytko na już, nie znosiłam czekania na efekty, działałam szybko.
Moja Córka pokazała mi zupełnie inne podejście do czasu. Okazało się, że spokojnie mogę szykować się do wspólnego wyjścia z domu dwadzieścia minut (a nie pięć jak wtedy, gdy wychodzę sama), obiad mogę jeść pół godziny, usypiać ją też mogę ponad godzinę. Mogę też milion razy odpowiadać na to samo pytanie. Przykładów jest naprawdę wiele. I ta strata czasu, jak nazwałabym to kiedyś, już mnie nie złości, jest moją piękną codziennością.
Nie sądziłam, że mam w sobie takie pokłady cierpliwości, chociaż bardziej myślę, że się jej po prostu nauczyłam.
A czego Ciebie nauczyło Twoje dziecko?
Tekst: Dorota Stempniewicz