Statystyki policyjne są wstrząsające. Rocznie w Polsce prawie 600 dzieci próbuje odebrać sobie życie. Ofiary poniżej 10 roku życia nie są już rzadkością, chociaż najwięcej przypadków odnotowuje się wśród nastolatków, pomiędzy 15 a 19 rokiem życia. Najgorsze statystyki dotyczące samobójstw dzieci w powojennej historii Polski skłaniają do smutnych refleksji. Wiele z tych ofiar cierpiało na depresję. Pomoc nie przyszła na czas. Co mogą zrobić rodzice? Czego nie mają prawa zaniedbać? Jak w świecie szumu informacyjnego dokonać właściwej selekcji wiedzy, która może uratować życie?
***
Do Winstona Churchilla depresja przychodziła pod postacią „czarnego psa”, a każde spotkanie z tą bestią brytyjski mąż stanu i twórca powojennej mapy Europy przypłacał długimi okresami psychicznej niedyspozycji i poczuciem totalnej porażki. Ernest Hemingway miał tendencje samobójcze zakodowane w swoim DNA, gdyż w ten sposób życie zakończył jego ojciec, brat, a potem siostra i wnuczka. Tomasz Jastrun, polski poeta, prozaik i felietonista, w depresji napisał powieść Rzeka Podziemna, o mężczyźnie, który rozpada się pod naporem choroby. Sam wielokrotnie był bliski samobójstwa, przed czym uchroniła go wrodzona skłonność do autoironii i poczucie humoru. Gdy chodząc po mieszkaniu, szukał miejsca, w którym się powiesi, idiotyzm i tragikomiczny wydźwięk tego, co planował, studziły jego zapędy na ostatniej prostej.
Silni, sławni i sprawczy. Oni zdążyli odkodować swoje demony. Co jednak mają zrobić zabiegani i nie zawsze właściwie wyedukowani rodzice, gdy problem depresji dotknie ich dziecka?
Depresja to w Polsce wciąż temat tabu i chociaż nie jest to wymysł znudzonych życiem osób z pierwszych stron gazet, ale smutny chleb powszedni wielu pozornie dobrze funkcjonujących ludzi, wciąż jest spychany na margines, dopóki nie dotknie nas samych lub osób nam najbliższych. Gdy jednak spadnie na nasze dzieci, powinniśmy wiedzieć, jak zareagować, jak rozpoznać pierwsze symptomy, gdzie szukać pomocy.
Szacuje się, że w Polsce 2 procent dzieci cierpi na depresję. Wiele wskazuje na to, że ten wskaźnik jest zaniżony, a dzieci są nieprawidłowo diagnozowane. Lekarze stwierdzają u dzieci depresję na takich samych zasadach diagnostycznych jak u dorosłych, chociaż oczywiste jest, że depresja u dzieci objawia się inaczej. Nie ustalono bowiem takiej jednostki chorobowej jak „depresja dziecięca”, nie każde obniżenie nastroju czy niestandardowe zachowania, jak wzrost poziomu agresji, postawy autodestrukcyjne i buntownicze, a także wzrost drażliwości, można określić jako mające podłoże w depresji dziecięcej, niemniej jednak depresja dotyka nawet co trzeciego nastolatka, a najmłodsze dziecko, u którego zdiagnozowano depresję, miało dwa lata. Dwukrotnie częściej chorują też dziewczynki niż chłopcy. Nawet objawy tak drastyczne, jak samookaleczanie, nie mieszczą się w ramach klasyfikacji związanej z depresją, w związku z czym nader często są przypisywane zaburzeniom zachowania o innej etiologii, chociażby nadpobudliwości psychoruchowej, tak dobrze już znanej wszystkim jako ADHD.
Magazyn MINT oddaje głos doc. dr Alinie Czapidze – pracownikowi naukowemu Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego oraz tamtejszej Pracowni Konsultacji i Poradnictwa Psychologicznego, autorce licznych publikacji z zakresu psychopatologii rozwoju dzieci i młodzieży. Być może głos specjalisty i autorytetu naukowego w tak ważkim temacie, stanie się głosem rozsądku, merytoryczną pomocą, przyjacielską przestrogą, dla wielu rodziców, żyjących w złudnym przeświadczeniu zamykającym się w słowach: „Depresja? To nie dotyczy mojego dziecka”.
MINT: Pani docent, ilu z nas, w sensie ilu rodzin, dotyczy problem depresji dziecięcej? Jak z danych statystycznych, które z natury rzeczy nie uwzględniają wielu zmiennych – chociażby nie posługują się specjalistyczną oceną kliniczną – uzyskać prawdziwy obraz zjawiska?
Dane statystyczne pokazujące skalę depresji są bardzo zróżnicowane, a próba ich uśrednienia zamazuje rzeczywiste rozmiary problemu. Badania dotyczące rozpowszechnienia depresji najczęściej obejmują populację osób zdrowych i w ten sposób uzyskujemy dane na temat subiektywnego nasilenia objawów depresyjnych, bez specjalistycznej oceny klinicznej. Dane statystyczne mogą więc dotyczyć nastroju depresyjnego, epizodu depresyjnego i zaburzenia depresyjnego (tzw. duża depresja, czyli stan, który istotnie zaburza rozwój i funkcjonowanie jednostki); można je także określić jako poziomy depresji różniące się nasileniem objawów, czasem trwania, ale przede wszystkim stopniem dysregulacji emocjonalnej oraz behawioralnej.
Najwięcej – szczególnie w okresie dorastania – rozpoznaje się stanów depresyjnych (15-40%), epizody depresyjne ze stanami podwyższonego lęku to 5-6%, a zaburzenia depresyjne 1-3%.
Od lat 70. minionego stulecia wiemy, że stany depresyjne mogą występować także u dzieci w wieku przedszkolnym i młodszym szkolnym, zarówno u dziewczynek, jak i chłopców; to zróżnicowanie związane z płcią dotyczy dalszych etapów życia.
Najczęściej jednak objawy depresji ujawniają się w okresie wczesnej adolescencji (11-15 r. ż.) do około 35 r. ż. U dziewcząt i kobiet, częściej niż u chłopców i mężczyzn, występują objawy depresji, co może mieć związek z mniejszą odpornością na stres, z przestrojeniami hormonalnymi w okresie dojrzewania, menstruacji, menopauzy czy w okresie okołoporodowym.
Rozmawiała: Magdalena Maskiewicz
Zdjęcie: Designed by Freepik