Marzena Pokrzywińska – Spróbujmy jeszcze raz

Czym jest? Powrotem do przeszłości, stylem, filozofią? Czy wpływa na wybory? Jeśli tak – co zmienia? O vintage, wyborach i o tym, jak „przewietrzyć codzienność” rozmawiamy z aktorką i modelką – Marzeną Pokrzywińską.

ZDJĘCIA: Karolina Świątek

ROZMAWIAŁA: Emilia Klimasara

marzena pokrzywińska

SKLEP

MINT: Trudno znaleźć szczegółowe informacje o początkach Twojej historii w świecie modelingu. Zastanawiam się, jak wyglądały.

Marzena Pokrzywińska: Wkroczyłam w ten świat zupełnie przez przypadek. Miałam 16 lat, gdy w Gdyni agencja Division organizowała casting. Szukali modelek, zgłosiłam się. Nie interesowałam się wtedy modą. Pochodziłam z małego miasta, w którym nie było wiele sklepów – ba, nie było internetu. Nie miałam nawet telefonu stacjonarnego. Temat modelingu w rozmowach się nie pojawiał  –bałam się więc tego „nowego”, bo nie wiedziałam, z czym się wiąże.

marzena pokrzywińska

MINT: Odnalazłaś się w nim?

Marzena Pokrzewińska: Bardzo długo nie. Jestem przywiązana do rodziny, przyjaciół, trudno mi było wyjeżdżać. Gdyby nie modeling, nie miałabym jednak w tamtym czasie szans na podróżowanie, dlatego, mimo strachu, zaczęłam pracować za granicą. Jednak przez pewien czas nie umiałam się tym cieszyć.

MINT: Zastanawiam się, w którym momencie zainteresowałaś się vintage, przywiozłaś go z zagranicznych pokazów?

Marzena Pokrzewińska: Pierwszy raz z ciuchami z drugiej ręki zetknęłam się we wczesnej podstawówce. Nie pochodzę z zamożnej rodziny – moja mama zawsze lubiła ubrania z second-handów i chodziłam z nią po lumpeksach. Długo wstydziłam się, że moje ciuchy nie są takie jak innych dzieci – „modne”. Do sprawy podeszłam inaczej, gdy zaczęłam myśleć o stylu bardziej indywidualnie – gdy zrozumiałam, że podobają mi się rzeczy na swój sposób oryginalne. Zaczęłam wyjeżdżać i podróżować – podpatrywałam, co się dzieje na świecie. Oprócz tego przywoziłam do Rumii rzeczy, które dostawałam od zagranicznych projektantów.

MINT: Rumia przyjmowała je dobrze?

Marzena Pokrzewińska: Różnie – często spotykałam się ze specyficznymi komentarzami lub wyśmianiem. Wtedy jeszcze nie byłam pewna swojego stylu. Gdy ktoś negatywnie skomentował mój ubiór, natychmiast biegłam do domu się przebrać.

MINT: Teraz podchodzisz do stylu bardziej świadomie?

Marzena Pokrzewińska: Od jakiegoś czasu szukam w ubraniach przede wszystkim wygody i materiałów dobrej jakości. Kiedyś lubiłam mieć dużo rzeczy. To minęło. Z wiekiem zmieniają się też standardy. Szukam oryginalności, ale i klasyki – ubrań, których nie trzeba wymieniać co pół roku. Zresztą, naprawdę zdecydowana większość mojej szafy to ciuchy vintage. Wiele z nich kupiłam dobrych „naście” lat temu.

MINT: Vintage jest dla ciebie stylem? Filozofią?

Marzena Pokrzewińska: Jest czymś ponadczasowym. Czymś, co zawsze było i będzie – to coś ponad modą. Moda się zmienia – vintage nie. Jest jeszcze jedna ważna kwestia – jak pewnie zauważyłaś, vintage jest teraz popularny. Za kilka sezonów pewnie się to zmieni. Jednak dla osób, które doceniają rzeczy z drugiej ręki, zawsze będzie ważny.

marzena pokrzywińska
marzena pokrzywińska

MINT: Przyszedł moment, w którym decydujesz się otworzyć sklep vintage.

Marzena Pokrzewińska: Pierwszy sklep otworzyłam w Łodzi, z przyjaciółką – powstał spontanicznie. Obydwie kochałyśmy rzeczy z drugiej ręki. Ja mieszkałam w Warszawie, ona w Łodzi – to trochę utrudniało sprawę. Od zawsze też marzył mi się butik w stolicy. Spełniłam to marzenie, ale nie było wcale łatwo – siedem lat temu vintage nie był jeszcze dobrze znany. Owszem, były lumpeksy, ale dużo osób w ogóle nie wiedziało, czym różnią się od vintage.  Nie miałam możliwości rzucenia wszystkiego i prowadzenia sklepu z ubraniami. Zamknęłam go po 4 latach i zrobiłam sobie przerwę – bardzo tego potrzebowałam. Musiałam oczyścić głowę. Zaczęłam podróżować.

MINT: Ale wróciłaś, wróciły też pomysły.

Marzena Pokrzewińska: Pomysł, żeby wrócić do vintage pojawił się, gdy spotkałam na Powiślu znajomą stylistkę.  Każda z nas lubi tego typu ubrania. Jej chodziło bardziej o targi i eventy, mi – o stronę sprzedażową. Zrobiłyśmy więc i jedno, i drugie. Razem z Aleksandrą Smolicką prowadzimy na Facebooku stronę „VINTAGE UNIT – SALE”. Wspierają nas w tym dwie znakomite stylistki – Marta Kalinowska i Olga Piekarska.

MINT: Powiedziałaś, że od pewnego czasu można zaobserwować większe zainteresowanie vintage. Dobieranie kolorów, faktur, szukanie dodatków jest dla Ciebie procesem podobnym do tworzenia? Jakimś rodzajem sztuki?

Marzena Pokrzewińska: Na pewno nie ma tylko wymiaru czysto praktycznego – wtedy wkładałabym na siebie ubrania wyłącznie po to, żeby nie zmoknąć, albo żeby nie było mi zimno. To chyba zależy od tego, jak się do ubrań, do mody, podchodzi. Ja zawsze traktowałam ją z dystansem. Dla mnie to zabawa. Pamiętam pierwsze sesje do magazynów. Dziwiło mnie, jak poważnie podchodzić można do ciuchów. Wszyscy byli zestresowani, przejęci. Myślałam wtedy: „Przecież to tylko rzeczy – nikt nie robi operacji na otwartym sercu”. Uważam, że proces stylizacji to przyjemna zabawa wizerunkiem – dobrze, jak można kogoś przekonać do czegoś nowego, zaproponować mu ubrania, których do tej pory nie nosił, jednak nie dajmy się zwariować.

MINT: Ależ to zabrzmiało vintage…

Marzena Pokrzewińska: Moje podejście do życia też jest takie vintage – bez pośpiechu bez manifestacji swojej osobowości poprzez styl.

marzena pokrzywińska

Zapisz się na MINTowy newsletter i odbierz PREZENT - Pomysły na kreatywne zabawy na CAŁY MIESIĄC!

Dołącz do naszej społeczności i poczuj miętę do MINT! Nasz newsletter to gwarancja dobrych treści! Odbierz w prezencie 30 kreatywnych pomysłów na zabawy z dzieckiem, bo to nowa jakość czasu z dzieckiem.

MINT: Zastanawiasz się nad historią ciuchów z drugiej ręki? Skąd się wzięły, kto je nosił? Jakie chwile w nich przeżywał?

Marzena Pokrzewińska: Tak! Nawet ostatnio miałam taką sytuację – u mnie we wspomnianej już grupie „VINTAGE UNIT-SALE”. Jedna z kobiet wrzuciła informację, że chce sprzedać buty. Napisała, że mają 20 lat, że wyhaczyła je w Londynie, w konkretnym sklepie. Stwierdziłam, że muszę je mieć. Zaczęłam sobie wyobrażać, jak to wtedy było, kiedy kupowała je w londyńskim butiku, kim ona wtedy była. W świecie, w którym wszystko jest szybkie i bez pomysłu, rzeczy z ładną historią, opowiedzianą czule, mają o wiele większą wartość. Niestety, opowieści dotyczących większości ubrań nie znam. Właściciele ubrań są anonimowi. Lubię wtedy patrzeć na koszule, spodnie, sukienki i układać sobie te historie sama.

marzena pokrzywińska

MINT: Vintage i secondhandowanie wymaga odwagi, złamania schematów?

Marzena Pokrzewińska: Wydaje mi się, że wszystko zależy od tego, gdzie się mieszka. W małych miastach coś co jest inne, wciąż wzbudza poruszenie. Jak jadę do mojej Rumii, nadal słyszę podśmiechiwanie, jednak mniejsze niż kiedyś. Czasy się zmieniają. W dużych miastach kupowanie i noszenie ubrań z lumpeksów już nikogo nie dziwi.

MINT: Myślisz, że gdyby nie wyjazdy, podpatrywanie tego, co dzieje się poza Polską, nie zainteresowałabyś się vintage?

Marzena Pokrzewińska: Wiele razy zastanawiałam się, kim bym była, gdyby nie ta cała przygoda. Czy bym podróżowała, czy byłabym w Warszawie na stałe, jaki bym miała styl? Wydaje mi się, że niezależnie od tego, co udało mi się przeżyć, ubierałabym się w lumpeksach, kto wie – może  nawet miałabym vintage sklep.

MINT: W poszukiwaniach ciuchów widzisz tylko zabawę, czy przypisujesz im jeszcze jakąś funkcję. Są dla ciebie wyciszeniem, relaksem?

Marzena Pokrzewińska: Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale może coś w tym jest? Bardzo mnie to odpręża. Gdy wchodzę do zwykłego sklepu, od razu jest mi duszno, czuję dyskomfort. W lumpeksie mogę siedzieć godzinami – szukać, oglądać, wybierać.  W sieciówkach wszystko jest szybkie – wybory muzyka, decyzje. Lumpeksy są slow. Może to, że coraz bardziej je lubię, że czuje się w nich dobrze, jest efektem jakiejś zmiany? Od pewnego czasu coraz więcej rzeczy oddaję lub sprzedaję – robię w szafie wolną przestrzeń. Nie chcę się przywiązywać do ciuchów, bo to tylko  ciuchy.

MINT: Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi po modelce zajmującej się na co dzień ubraniami. Co zmieniło twoje podejście?

Marzena Pokrzewińska: Chyba zainteresowanie minimalizmem, doświadczenie tego, że on działa. Stwierdziłam, że ma sens. Zaczęłam wprowadzać go w życie – nie gromadzę rzeczy w takich ilościach jak kiedyś, żyję tu i teraz, nie przywiązuję się do pieniędzy, chociaż nigdy nie byłam do nich szczególnie przywiązana – gdy są, to z nich korzystam, gdy jest ich mniej – żyję skromniej.

MINT:  Minimalizm odnosisz tylko do ciuchów?

Marzena Pokrzewińska: Nie, staram się realizować go całościowo. Ostatnio wpływa na decyzję o mieszkaniu – mój mąż chce je kupić, a dla mnie nie jest ważne, gdzie mieszkam i na jakich zasadach. Ważne jest to, kto jest przy mnie. Doszliśmy jednak do kompromisu i kupujemy działkę za miastem. Podobnie jest z pracą – nie jestem karierowiczką, nigdy nie byłam. Zresztą nie lubię tego w sobie, że jestem wycofana. Wiem, że przez to dużo szans przeleciało mi koło nosa.

MINT: Nie chcesz chyba powiedzieć, że osoba, która wychodzi na ulicę w ubraniach z poprzedniej epoki jest nieśmiała?

Marzena Pokrzewińska: Nie, ale cenię sobie czas ze sobą i z najbliższymi. Jestem chyba na takim etapie, że  bardziej niż wyskoczyć na imprezę, wolę zostać z mężem w domu i na kanapie pod kocem oglądać filmy lub spędzić czas z przyjaciółmi. Cenię to, co mnie otacza.

marzena pokrzywińska

podobne artykuły

magazyn dla mam

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.