Chociaż w Polsce wciąż niewiele osób zetknęło się z tym terminem, na świecie staje się on coraz bardziej popularny, za sprawą ugrupowań wracających „do korzeni” i chcących być bliżej z naturą. Czy jednak we współczesnym świecie poród lotosowy jest bezpieczny? Lekarze i specjaliści z dziedziny medycyny nastawieni są sceptycznie twierdząc, że jest on wręcz zagrożeniem dla dziecka. Kto ma rację i czy trend ten przyjmie się również w naszym kraju?

Czym się różni poród lotosowy od klasycznego? Właściwie niczym. Różnica polega jedynie na tym, by nie przecinać pępowiny po narodzinach. Zgodnie z koncepcją lotosową po porodzie jest ona wciąż połączona z łożyskiem i w swoim czasie samoistnie odpada od ciała dziecka (w szpitalu po urodzeniu łożyska jest ono wyrzucane jako odpad medyczny). Cały proces trwa od 3 do 10 dni. Łożysko jest więc myte z krwi, przyspieszającej rozkład, owijane w gazę lub tetrę i umieszczane w misce z solą do czasu, aż pępowina uschnie i odpadnie. Zwolennicy tej metody tłumaczą się faktem, że skoro w momencie narodzin nie odpępniamy się sami, najwidoczniej tak chciała natura i nie należy w to ingerować. Sama nazwa nawiązuje do kwiatu lotosu, który jest symbolem początku życia.

Porody lotosowe najczęściej odbywają się w domu, pod opieką położnych lub douli, ponieważ w szpitalach to wciąż rzadko stosowana praktyka. Głównie dlatego, że lekarze sceptycznie nastawieni są do tej formy porodu. Podkreślają oni, że łożysko pełni swoją funkcję jedynie w życiu płodowym dziecka, dlatego po narodzinach jest zbędne. Pozostawienie łożyska jest niehigieniczne i niesie za sobą ryzyko rozwoju infekcji. Co więcej, łożysko zawiera ogromne ilości tromboplastyn – substancji odpowiedzialnych za krzepnięcie krwi. Gdyby więc aktywatory krzepnięcia znajdujące się w łożysku przeniknęły do organizmu dziecka, mogłyby doprowadzić to do zakrzepicy, a w konsekwencji do zgonu noworodka. Poród lotosowy zwiększa to ryzyko. I chociaż rzeczywiście szympansy nie odpępniają swoich dzieci, większość zwierząt po narodzinach młodych przegryza pępowinę, by odłączyć je od łożyska. Argument za tym więc, by być bliżej natury, jest więc nieadekwatny.

Najwięcej porodów lotosowych odbyło się w Australii, Nowej Zelandii i Ameryce. W Polsce tego typu poród nie jest jeszcze popularny. Jak myślicie, czy to się zmieni w kolejnych latach?


Autor: Magdalena Droń

Specjalistka ds. content marketingu. Dziennikarka i PR-ówka. Mama 1,5-rocznej Niny, narzeczona o mało co męża. Spełniająca się w kuchni i w życiu kobieta. Uzależniona od czekolady i mocnej kawy.

Photo Designed by Freepik

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.