[vc_row][vc_column][vc_column_text]

Na spotkanie przyjeżdża na pastelowym rowerze miejskim z wiklinowym koszem. Bez makijażu, z rozwianym włosem, błyskiem w oku i w przewiewnej błękitnej sukience. Dziewczyna z sąsiedztwa, uśmiechnięta, naturalna i spontaniczna. Agnieszka Sienkiewicz-Gauer, aktorka, mama i żona, ale przede wszystkim kobieta, która mówi „dość” kreowaniu wyidealizowanej rzeczywistości w mediach społecznościowych. Dziewczyna, która wybiera prawdę i otwarcie przyznaje, że lubi swoje zmarszczki, bo obrazują jej historię, jej życie. Taka, która zaraża energią i sprawia, że chce się za nią powtórzyć „nie będę udawać”. W niezwykle intymnej rozmowie porusza i skłania do refleksji. 

***

Rozmowa z Agnieszka Sienkiewicz-Gauer

Niedawno na Instagramie wrzuciłaś zdjęcie dwóch lalek Barbie w rozmiarze 32 i 38, odnosząc się do wszechobecnego kultu ciała. Czuć było silne emocje. Domyślam się, że w branży aktorskiej presja wyglądu jest niezwykle odczuwalna, jak sobie z nią radzisz?

W mojej pracy wielu osobom wydaje się, że mają prawo debatować nad tym, jakie mam wymiary. Przez to toczę nieustanną walkę pomiędzy pasją do jedzenia, dobrym samopoczuciem, wysokim poziomem życiowej energii a oczekiwaniami tych, którzy myślą, że mogą mnie oceniać. Szczególnie trudno było po urodzeniu Zosi, gdy wszyscy oczekiwali, że natychmiast wrócę do dawnej figury. Pamiętam, że obiecałam sobie wtedy nigdy nie starać się na siłę pokazać kobietom, jaka to jestem szczupła i fit. Nie zgadzam się na taką rzeczywistość. Zrobię wszystko, by w świecie obsesji na punkcie wyglądu moja córka zbudowała w sobie poczucie pewności, że jest wyjątkowym człowiekiem bez względu na to, jaki nosi rozmiar, jak wygląda. Chcę także, by nie oceniała innych przez pryzmat wyglądu, co nie znaczy, że nie dbam o zdrowe odżywianie i aktywność fizyczną, z rozsądną furtką na czekoladę i frytki od czasu do czasu.

Wiem, że Zosia jest Twoim oczkiem w głowie. Jak smakuje macierzyństwo w Twoim wydaniu?

Słodko-gorzko. Cały czas mierzę się z tym, by nie wymagać od siebie za dużo, a mimo to słyszę w głowie zrzędliwy głos: „Jeszcze tu sobie nie poradziłaś, tego nie przewidziałaś”. Jestem dla siebie bardzo surowa. Chociaż rozsądek podpowiada, że robię źle taką postawą, to od dwóch lat, odkąd córka jest na świecie, walczę z wyrzutami sumienia, że „ciągle za mało”. Wiem, że są nieuzasadnione i niczego dobrego nie wnoszą,  dlatego walczę z tym. Nie sądziłam, że tak trudno będzie pogodzić pracę zawodową z rodzicielstwem, i nie mam na myśli logistyki. Mimo że mieszkamy w dwóch różnych miastach, mamy dom w Łodzi, a moja praca jest w Warszawie, to nie dojazdy są wyzwaniem. Chodzi o aspekt psychologiczny. Każdy wybór między dzieckiem a pracą jest trudny. Jestem cały czas w rozdarciu, dziś jestem z Tobą na rozmowie, a z tyłu głowy słyszę: „Aha… i niania poda dziecku obiad”. Wzięłam się teraz za nagrywanie audiobooków, a ten szept już podpowiada: „A po co Ci to było? Trzy godziny zamiast z dzieckiem byłaś tam, czy Ci to tak bardzo potrzebne?”. Każde wyjście niesie ze sobą taki ciężar. Bardzo mnie to zaskoczyło. Myślałam, że będzie o wiele łatwiej. Znasz ten slogan – szczęśliwa, spełniona mama to szczęśliwe dziecko. Tylko co, kiedy tak bardzo potrzebujesz przeżywać wszystko ze swoim dzieckiem razem? 

Mówisz, jak byś miała poczucie, że coś cię omija?

I to jak. Gdy zadzwoniła niania i powiedziała, że Zosia się zaraz odpieluszkuje, krzyknęłam: „Stop! Nie! Ja wracam jutro, ja odpieluszkuję dziecko”. Zosia przy mnie powiedziała pierwsze słowo, przy mnie stanęła na nogi. Prowadziłam ją do momentu, w którym miała zrobić pierwszy kroczek. A wtedy przyszedł jeden dzień, gdy musiałam pojechać do pracy i właśnie w tym momencie moje dziecko z tatą i babcią zrobiło pierwszy krok. Byłam w autobusie, pędziłam już godzinę do domu. Oni zadzwonili szczęśliwi: „zrobiła pierwszy krok”, a ja się strasznie popłakałam. Czułam, że nawaliłam. Przytłoczyło mnie poczucie winy. A poza tym pojawiła się idiotyczna myśl, że ktoś mi to odebrał. Wiem, że to absurdalne, szczególnie że pracuję mniej niż mama na etacie. Mam ten luksus, że gdy przygotowuję serial, pracuję trzy miesiące, a później dwa mam wolne i mogę w pełni być z nią. A mimo to, gdy wychodzę, zostawiając córkę z nianią, a ona radośnie macha do mnie i mówi: „pa, mamusiu”, czuję ukłucie. Albo gdy kupię jej farbki i nie zdążę namalować z nią pierwszego motylka, bo zamiast mnie zrobi to ktoś inny. Niepotrzebne, wiem, ale emocje i pierwsze odruchy działają w drugą, tę nieracjonalną stronę. Na szczęście mam wokół mnóstwo wspaniałych kobiet, które przypominają mi o tym, by wyluzować w macierzyństwie, i uświadamiają, że nie mogę być kotwicą dla swojego dziecka. 

Rozmowa z Agnieszka Sienkiewicz-GauerRozmowa z Agnieszka Sienkiewicz-Gauer

Podobno w byciu rodzicem warto kierować się zasadą ze szkoleń bezpieczeństwa w samolotach, która mówi, że jeśli spadnie ciśnienie w kabinie, trzeba nałożyć maski tlenowe najpierw sobie, potem dziecku. Pamiętasz o tlenie dla siebie samej?

Mam trudność z egzekwowaniem czasu dla siebie. Ciężko mi dojść do tego, że mam prawo znowu być sama ze sobą. Mąż daje mi niesamowite wsparcie, często oferuje, że zajmie się dzieckiem, bym mogła się zregenerować, ale skoro cały dzień byłam w pracy, to wieczór chcę spędzić z córką – czyli znowu ustawiam siebie na końcu tej kolejki potrzeb. Ktoś mówi: „masz nianię, idź na masaż”, a mi wciąż trudno skorzystać z tej pomocy. Tego uczę się każdego dnia i intensywnie nad tym pracuję. Coraz częściej – zamiast pędzić po pracy od razu do domu – potrafię na chwilę przysiąść, spokojnie napić się kawy, porozmawiać z kimś ważnym dla mnie i dopiero wtedy wsiąść w samochód. To jest proces, który cały czas trwa, bo od narodzin Zosi mój świat skoncentrował się na niej, zwariowałam na jej punkcie i chciałam towarzyszyć jej w każdej sekundzie. I chociaż czasem dopadają mnie irracjonalne czarne myśli, bo jak mówi mój przyjaciel Stefano Terrazzino, mam w sobie trochę „drama queen”, to sama potrafię w sobie te myśli spacyfikować. Głos rozsądku podpowiada mi – jest bezpieczna, jest w dobrych rękach, a ty ciesz się tym i pracuj spokojnie. 

 [/vc_column_text][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_single_image image=”15280″ img_size=”full” alignment=”center” onclick=”custom_link” img_link_target=”_blank” link=”https://mintmag.pl/produkt/mint-nr-6/”][vc_column_text]


Rozmawiała: Izabela Janiszewska / Zdjęcia: Katarzyna Bonczek

[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.