Na portalu Obserwatorium Językowego Uniwersytetu Warszawskiego w połowie kwietnia tego roku dodano definicję słowa ciałopozytywność – akceptowanie swojego ciała. Ruch body positive powstał w 1996 r. z inicjatywy cierpiącej na zaburzenia odżywiania, pisarki i producentki Connie Sobczak oraz psychoterapeutki Elizabeth Scott. Obie połączyły siły i stworzyły ruch, w którym najważniejsza jest akceptacja samego siebie.

***

Hasło body positive ostatnimi czasy powróciło w mediach społecznościowych ze zdwojoną siłą. Powstało wiele kampanii reklamowych i akcji społecznych, a szczególną ostoją ruchu okazał się Instagram. Kobiety pokazują bez pardonu, że po latach restrykcyjnych diet, zmaganiach z zaburzeniami odżywiania, poczucia obrzydzenia do swojej figury czy twarzy, można pogodzić się z odbiciem w lustrze i z biegiem czasu nauczyć się – ze wsparciem bijącym od innych ciałopozytywistek – kochać swoje ciało bezwarunkowo. Przykładów jest wiele m.in. instagramowy profil Bodyposipanda, mający milion obserwujących, gdzie uśmiechnięta dziewczyna (Megan Jayne Crabbe) bez skrępowania tańczy w bikini przed kamerą, radośnie trzęsąc każdym gramem tłuszczu.

O tym jest cały ruch ciałopozytywności – o pogodzeniu się ze swoimi kompleksami, dostrzeżeniu ich irracjonalności. Nie trzeba daleko szukać, by uświadomić sobie, że problem braku akceptacji samej siebie istnieje. W każdym środowisku można zasłyszeć: „U nas w rodzinie wszystkie kobiety mają takie szerokie biodra”, „Zawsze byłam za niska”, „Nie mogę przytyć, wyglądam jak śledź”, „Po ciąży zostały mi rozstępy, nie mogę pokazać się na plaży”, „ Mam nadzieję, że nie widać na tym zdjęciu ud”. I tak bez końca – jak zaklęte. Samonapędzające się mity.

Akceptacja ciała pozwala zrozumieć, że filtr, przez który patrzy się na swoje ciało może być przyjacielem, a nie opresorem. Żyć ciałopozytywnie to doświadczać pełni siebie w ciele takim jakim ono jest. Bez makijażu, niskim, wysokim, szerokim, chudym, kościstym, umięśnionym, okrągłym, otyłym, nieproporcjonalnym, z bliznami, włoskami, rozstępami po ciąży, fałdami i zmarszczkami.

Kobiety które przestają mieć wobec siebie jakiekolwiek oczekiwania w byciu „dokładnie taką a taką”, odczuwają ulgę. Przynosi ona olbrzymie poczucie swobody i wolności, które zaczynają promieniować na sposób myślenia o sobie, mówienia, poruszania, podejmowania wyzwań. Nie czekają na upragniony rozmiar, obwód, wagę, które mają dodać jakąś magiczną jakość jako kobiecie. Godziny spędzone na aktywności fizycznej np. na siłowni dedykują zyskaniu siły i sprawności, a nie utracie kilogramów. Jedzenie zdrowo skomponowanych posiłków to cegiełka na rzecz zdrowych układów i narządów, mających służyć do końca życia. Pojęcie „dbania o siebie”, będące wcześniej ofiarą założoną z przymusów, poczucia winy i wyrzeczeń, składaną na ołtarzu rozmiaru XS, stało się pełnowartościową opieką i troską o siebie.

Coraz częściej słychać jednak negatywne opinie na temat ciałopozytywności, twierdzące, że to ruch propagujący otyłość. To nie promocja lenistwa, zaniedbania, czy choroby. To po prostu ruch stawiający na wyrozumiałość, akceptację siebie jako człowieka 3D bez obróbki retuszera-terrorysty. Trzeba pamiętać jednak, że body positive to próba akceptacji własnego ciała – jego zalet i wad, ograniczeń i możliwości, a nie ślepa fascynacja i samouwielbienie.

Jesteś piękna, bo jesteś. Jeśli chcesz to ulepszać, to świetnie! Chcesz czy musisz? Co Cię do tego skłania? Ciałopozytywność uczy tego, że masz wybór.


Autor: Milena Mądrzak

Zdjęcie: manifestyourself.com

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.