[vc_row][vc_column][vc_column_text]
Dwanaście zwykłych kobiet, którym ziemia zatrzęsła się pod stopami, niwecząc ich młodzieńcze plany i nadzieje. Dwanaście historii kobiet, które wykrzesały z siebie nadludzką siłę – w imię życia, miłości, rodziny. Liczba dwanaście wydaje się tu symboliczna – dwanaście „apostołek” przekazuje światu opowieści o tym, co domaga się naszej pamięci. O debiutanckiej książce Dziewczęta z Auschwitz rozmawiam z pisarką Sylwią Winnik.
***
Sylwio, gratuluję! Twoja debiutancka książka okazała się bestsellerem. Powiedz, co było punktem zapalnym do napisania reportażu o Polkach ocalałych z obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, czyli Dziewczęta z Auschwitz?
Wszystko zaczęło się od książek. Miłość do czytania wyniosłam z domu. A w moim domu rodzinnym czytało się o drugiej wojnie światowej. Sięgało się po reportaże, wspomnienia i biografie. Zdecydowanie wpłynęły też na mnie opowieści dziadków o losach moich przodków, o ich życiu w okresie wojennym. Te rozmowy ukierunkowały moje zainteresowanie reportażem wojennym i przesądziły o temacie mojej debiutanckiej książki. Nie da się jednak ukryć, że to właśnie historia mojej rodziny zesłanej do obozu, której udało się uciec z obozu przejściowego, spowodowała, że zadałam sobie pytanie: jak potoczyły się losy rodzin, które trafiły do obozu? Dziewczęta z Auschwitz są odpowiedzią na to pytanie.
Mówisz o nich pieszczotliwie „dziewczęta”…
Tak. Dziewczęta, bo mimo upływu tylu lat od wyzwolenia obozu, dostrzegłam w nich niezwykłą subtelność i kobiecość. Dziewczęta, bo ta dziewczęcość została im odebrana w brutalny i, niestety, nieodwracalny sposób, a ja w swoim reportażu chciałam oddać im hołd poprzez przywrócenie wspomnień z okresu, kiedy były dziećmi, nastolatkami, rozerwanych przez SS-manów wstęgą szkarłatnej krwi i zniewolenia. Miały tylko po osiem, dziesięć, szesnaście, dwadzieścia lat, gdy trafiły do obozu. Nie zaznały beztroskiego dzieciństwa, pięknego i pełnego zaskoczeń okresu dojrzewania. Spotkały je tęsknota, rozłąka, strach, które to zniweczyły ową dziewczęcość. Książka ta miała poniekąd ją przywrócić.
Jak wyglądały Twoje spotkania z nimi? Domyślam się, że oprócz skomplikowanej logistyki wymagały od Ciebie nie lada siły, by słuchać słów wypowiadanych przez kobiety, które ponad 70 lat temu znalazły się w miejscu będącym dla nas synonimem zła, które my znamy jedynie z podręczników… One były tam naprawdę!
W książce wspominam, że żadne przeczytane książki i obejrzane dotąd filmy nie uzmysłowiły mi rozmiaru tragedii, jaka wydarzyła się w niemieckim obozie zagłady Auschwitz-Birkenau, w taki sposób jak właśnie te rozmowy. Rozmowy z żywymi świadkami historii. Niemniej jestem przekonana, że nawet te spotkania nie są w stanie przybliżyć choćby części ogromu tej tragedii nam, słuchaczom, czytelnikom. Starałam się jednak przelać na papier wszystkie emocje, słowa, nawet te niewypowiedziane, i ciszę, która często zapadała między mną a moimi rozmówczyniami, a która była tak bardzo wymowna. W tej ciszy znaleźć można często więcej niż w słowach. Sztuka pisania reportażu polega właśnie na odnalezieniu tego, co niewypowiedziane, interpretacji uczuć zawartych pomiędzy wierszami. Chciałam napisać książkę pełną emocji. Czy mi się to udało? Najlepiej zapytać czytelników.
[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_column_text]
PRZECZYTAJ CAŁĄ ROZMOWĘ
W MINT NR 7
[/vc_column_text][vc_single_image image=”15318″ img_size=”large” alignment=”center” onclick=”custom_link” img_link_target=”_blank” link=”https://mintmag.pl/produkt/mint-no7/”][vc_single_image image=”15319″ img_size=”large” alignment=”center” onclick=”custom_link” img_link_target=”_blank” link=”https://mintmag.pl/produkt/mint-nr-7-ewydanie/”][vc_column_text]
Rozmawiała: Małgorzata Matysek
[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]