Ostatnio swoją premierę miała jedna z bajek Disneya. Jako zagorzała fanka wiedziałam, że muszę ją zobaczyć. Niestety dzieci aktualnie nie posiadam, a znane mi latorośle zostały wywiezione do dziadków czy na inne kolonie. Znajomi owszem do kina ze mną pójdą, pod warunkiem, że wybiorę inny film. Tylko co mi z tego, skoro ja bardzo chcę wybrać się na ten konkretny. W końcu po kilku odmowach zdecydowałam – idę sama.
Kupiłam zestaw małego kinomana i grzecznie ustawiłam się w kolejce przed wejściem na odpowiednią salę. Z początku nie dostrzegałam ukradkowych spojrzeń i cichych szeptów, jednak z minuty na minutę stawały się one coraz wyraźniejsze. Podniosłam wzrok. Ucichły. Aha…tak Kamila, stałaś się sensacją. Jesteś sama, ubrana w swoje biznesowe fatałaszki, z torbą na laptopa i kolorowym zestawem dla dzieci. Nie wygląda na to, by ktoś miał z Tobą obejrzeć bajkę, na którą mogą chodzić tylko rodziny. Postawiona diagnoza: dziwadło. Rozejrzałam się jeszcze raz, by upewnić się czy mam rację. No cóż, nie pomyliłam się. W ślad za dorosłymi poszły dzieci, które nie potrafią tak dobrze maskować emocji. Jak widać, w dzisiejszych czasach pójście do kina bez osoby towarzyszącej jest czymś co powoduje wyraźne poruszenie.
Stało się. Muszę z tym żyć.
Popijając napój z kolorowego kubeczka pomyślałam tylko o tym jak bardzo obecnie mam to gdzieś i ile pracy mnie to kosztowało, by dojść do tego levelu. Film obejrzałam, bardzo mi się podobał. Byłam zachwycona faktem, że oglądałam go sama – skupiona, szczęśliwa i spokojna. Nie wysłuchiwałam marudzenia, wrzasków, czy wyrzutów. Czysta przyjemność.
Po wyjściu z kina dopadły mnie jednak dziwne myśli. Chwyciłam za telefon i obdzwoniłam swoje koleżanki, chciałam sprawdzić co zrobiłyby na moim miejscu. Cóż, przede wszystkim by się w niej nie znalazły (dość spora przewaga taktyczna). Zgodnie stwierdziły, że gdzie jak gdzie, ale one do kina bez osoby towarzyszącej by nie poszły. Bały się oceny innych i narażenia się na śmieszność. Wolałyby zostać w domu. To bezpieczniejsze wyjście.
Teraz odpowiedz sobie na pytanie, co Ty byś zrobiła? Podjęłabyś ryzyko?
Jeden z moich mentorów mawia, że każdy z nas działa według określonych schematów, zmienia się tylko skala. Tak jak podchodzisz do realizacji rzeczy najmniejszych i błahych, tak samo podchodzisz do realizacji tych spektakularnych i wielkich. Boisz się pójść sama do kina ze strachu przed odrzuceniem? Jak więc wyjdziesz ze skorupy i zaczniesz promować swój biznes?
Jeśli chcesz spełniać swoje marzenia, to wiedz jedno – nie zazdroszczę Ci. To prawdziwa mordęga. Codzienna walka. Zmęczysz się, spocisz, a i tak nie wiadomo czy coś z tego będzie.
Będą się z Ciebie śmiać, mówić że jesteś w najlepszym wypadku niepoczytalna. Zarzucą Cię swoim strachem i wątpliwościami. Będziesz musiała na każdym kroku udowadniać, że jesteś coś warta, i w konsekwencji zostaniesz sama. Ostatecznie zawsze zostajesz sama, bo to są Twoje marzenia. I tylko Twoje. Nikt inny takich nie ma – nawet ukochany mąż.
Jeśli podczas czytania tego tekstu nie obudził się w Tobie bunt i chęć wykrzyczenia mi w twarz, że się mylę – przykro mi, nie jesteś jeszcze gotowa. Bo chociaż to, co napisałam jest prawdą, powinnaś być na tyle pewna tego co chcesz osiągnąć, by z całą świadomością powtarzać sobie – Kama nie próbuj mnie zniechęcać, ja już postanowiłam i to zrobię. Jeszcze Ci pokażę.
Ja tylko na to czekam. Mówią, że spełnione marzenia dodają skrzydeł i zmieniają nasze życie. Owszem, ale jeśli chcesz naprawdę zobaczyć świat z lotu ptaka musisz je mieć cholernie mocne. Bowiem tylko silne i wielkie uniosą Twój ciężar i doprowadzą do miejsca, w którym chcesz być. Nigdy nie wyfruniesz z gniazda i nie staniesz się częścią bezkresnego nieba. Jeśli już na początku dasz sobie wyrwać kilka piórek lub pozwolisz na to, by ktoś połamał Ci kości.
Każdego dnia o czymś marzysz, każdego dnia czegoś pożądasz, chcesz coś osiągnąć.
Każdego dnia rozpościerasz swoje piękne wielkie skrzydła, które są gotowe na to, by zabrać Cię daleko od obecnej rzeczywistości.
Każdego dnia odkładasz decyzję o locie lub pozwalasz na to, by ktoś zaraził Cię własnymi ograniczeniami
Każdego dnia tracisz szansę. Pytanie tylko ile jeszcze takich dni możesz poświęcić?
Tekst: Kamila Czarnomska / Trening Kariery