Prawda jest taka, że sama nie wyobrażam sobie życia bez porządnej dawki czegoś słodkiego, więc jak mogłabym zabronić tego swojej córce?
Oczywiście nie chodzi mi tutaj o typowe słodycze sklepowe: galaretki obtoczone w cukrze, czekoladowe (przynajmniej z nazwy) cukierki, chrupiące lizaki, batoniki, czekoladki przeznaczone specjalnie dla dzieci czy inne zakupione ciastka, które kryją w sobie znacznie więcej składników i substancji niż bym się spodziewała, wystarczy spojrzeć na etykietę.
Chodzi mi o domową czekoladę, własnoręcznie przygotowany krem czekoladowo-orzechowy czy ciasteczka owsiane, które sama upiekę. Największą zaletą takich słodyczy jest to, że wiem dokładnie z czego i w jaki sposób zostały przygotowane. Nie zaskoczą mnie więc żadne podejrzane substancje słodzące zajmujące połowę składu, tłuszcze utwardzane czy wzmacniacze smaku.
Wiem, że nie jestem w stanie całkowicie wyeliminować sklepowych słodyczy z diety mojego dziecka. Naprawdę nie jestem, aż tak naiwna żeby w to wierzyć, ale staram się ograniczać je do minimum, i staram się wyrabiać dobre nawyki u mojego dziecka od samego początku.
Dlatego nie rozumiem dlaczego rodzice świadomie karmią swoje dzieci kupnymi słodyczami. Ostatnio byłam świadkiem świętowania drugich urodzin pewnej dziewczynki, w żłobku. Były balony, piszczałki, kolorowe talerzyki, kolorowe czapeczki i oczywiście kupne, czekoladopodobne cukierki, batoniki i ciasteczka. W żłobku… Do dziś zastanawiam się dlaczego rodzice właśnie w taki sposób chcieli świętować urodziny swojego dziecka.
Czy wynika to z braku czasu, braku świadomości, czy przekonania, że taka sytuacja zdarza się “wyjątkowo” i nic złego z niej nie wyniknie.
Takie podejście może być naprawdę zgubne.
Po pierwsze pamiętajmy, że nawyki żywieniowe kształtują się od najmłodszych lat i z czasem bardzo ciężko będzie te nawyki zmienić. Wiemy to chyba sami po sobie, prawda?
Po drugie, pamiętajmy, że cukier uzależnia nas tak samo jak inne używki. Jego oddziaływanie na nasz organizm jest naprawdę druzgocące, a organizm Dziecka jest jeszcze bardziej na to wyczulony. Cukier jest odpowiedzialny za otyłość, próchnicę, zaburzenia pracy tarczycy, znaczne osłabienie układu odpornościowego, pobudzenie układu nerwowego, ogólne osłabienie, bóle głowy, zmienność nastroju.
Po trzecie pamiętajmy, że i tak spożywamy znaczne ilości cukru nawet o tym nie wiedząc. Cukier jest ukryty na przykład w keczupie, pomidorach w puszce, groszku w puszce, serkach homogenizowanych, płatkach śniadaniowych, sokach owocowych. Dlatego tak ważne jest czytanie etykiet, podczas robienia zakupów (na etykietach może kryć się pod innymi nazwami: glukoza, fruktoza, sacharoza, syrop kukurydziany, laktoza, sorbitol).
Po czwarte, pamiętajmy, że wszystkie słodycze dostępne w sklepach są mniej lub bardziej przetworzone i zawierają mniejszą lub większą ilość szkodliwych dla naszego zdrowia składników.
Czy wobec tych faktów, naprawdę nie znajdziemy 30 minut na przygotowanie zdrowych i pysznych słodkich przekąsek dla naszych dzieci?
A może ja po prostu z tym wszystkim przesadzam?
Tekst: Dorota Stempniewicz BAZAREK SMAKOSZY
jak patrzę na skład sklepowych słodkości to mam ochotę udusić producentów……. Nie wiem z czego wynika ta ich leniwość. Kombinuję jak tylko mogę i staram się przygotowywać słodkości dla mojego syna. Ostatnio stał się wielkim fanem kulek z cieciorki, co mnie bardzo cieszy. A prawda jest taka, że ciasto przygotowane wg babcinego przepisu, czyli z solidną porcją cukru, jest o milion razy lepsze niż cokolwiek kupionego w sklepie. Więc jak braknie mi już syropu klonowego i pomysłów to bez obaw piekę zwykłe i słodkie ciacho ( choć już odruchowo ograniczam na maksa ilość cukru)
Ja już nawet nie sprawdzam składu sklepowych słodyczy. Straciłam już nadzieję, że znajdę coś, co z czystym sumieniem, mogłabym kupić i zjeść.
Nie wiem co jest w tej cieciorce, że dzieci tak ją lubią 🙂 Moja Córka ją uwielbia i zjada pod każda postacią.
Pozdrawiam
Boże.. Dziękuję Pani za ten tekst! Nawet nie ma Pani pojęcia jak mi ulżyło! Już wyjaśniam o co chodzi. Jestem mamą aktualnie 22 m-cznej Zosi, która bardzo lubi jeść 😉 Odkąd tylko zaszłam w ciążę a nawet przed powiadomiłam męża a z biegiem czasu i całą rodzinę, że moim postanowieniem jest po prostu nie podawanie dziecku np czekolady PRZYNAJMNIEJ do ukończenia 2 lat. Nie, koniec i basta. Czułam na sobie od początku miażdżący wzrok reszty rodziny (szczególnie babć i tych innych mamusiek. Każdy ma jakieś postanowienia, a ja m.in. takie. Sama odkąd pamiętam mam problem ze słodyczami. Jestem dorosłą (27 lat)kobietą i niby mam jakąś tam wiedzę, ale za nic nie potrafię się oduczyć nawyku podjadania, a już w szczególnosci słodyczy! Kocham je wręcz, chyba nie ma dnia żebym czegoś nie podjadła i pomyślałam sobie, że skoro ja dorosła baba sobie z tym nie radzę, to do czego doprowadzę swoje dziecko pozwalając albo co gorsze podsuwając jeszcze sama słodycze (mówię o sklepowych, przetworzonych głównie) od samego początku? Już dobrych parę razy chciało mi się wręcz płakać, jak słyszałam np „o jaka niedobra ta mamusia, nie każe dziecku jeść cukiereczka/ciasteczka/czekoladki” np od babci, za czasów której dawano dzieciom cukier zawinięty w szmatkę albo smoczek maczany w cukrze żeby nie ryczało… I tak przy każdej większej uroczystości czy rodzinnych obiadkach. Przerażenie mnie garnęło np gdy moja córka miała nieco ponad rok i poszliśmy na 2-ie urodziny jej kuzynki, a tam na stole w dziecięcym pokoju,stół zastawiony, delicjami, raffaello, słonymi paluszkami itd.! No ręcę mi opadły. Tamte dwie małe siostrzyczki brało z tego co i ile chciały a ja tylko z żalem i smutkiem patrzyłam na naszą Zosię, której podawałam kukurydziane chrupki i ewentualnie jednego batonika (ale musli dla maluchów typowo -wiem tu też cukier no ale całkiem go nie dam rady wyeliminować). Wyobrażacie sobie jak się czułam? I to w rodzinie, w której stawiają np na picie wody, takie przyzwyczajenia. My na święta dajemy im książki, albo ubranka, teraz też już słodycze (no bo skoro wiem że jedzą i chyba tego się oczekuje od nas to co zrobić), ale sama mam opory mimo tego że to nie moje dzieci-dawać coś ze znakiem pozytywnej opinii instytutu matki i dziecka, coś czego skład nie umie się skończyć a cukier występuje chyba w każdej możliwej postaci :/ Proszę mi wierzyć, że czasem czuję się jak matka -oszołom! Czy to ze mną jest coś nie tak, czy z tymi wszystkim ludźmi dookoła??? Pytam się po co, takie matki łykają w ciąży sterty drogich witam, żeby potem zabijać powoli swoje dzieci cukrem? Tak ja to widzę. Daleko nie muszę sięgać pamięcią. Ostatnia taka sytuacja w ostatnią niedzielę. Restauracja, okrągłe urodziny cioci i nasze różne dzieci. Zośka tym razem niespełna 2 lata, tamte trochę starsze. Na stole już stoją bezy więc wcześniej wspominane dziewczynki już próbują. Moja wie, ze nie może więc ze zdziwieniem i niepewnością obserwuje kuzynki. Nadchodzi obiad. Efekt taki, że tamte dziewczynki zjadły ciut ciut do zabawy (to rozumiem) i do końca dnia do słodyczy a rodzice pozwalają (tego już nie rozumiem). W tym czasie Zofka zadowolona siedzi w krzesełku, paprze trochę normalka ale wcina rosół,a talerz puszcza dopiero na hasło: Zosiu może odłożymy zupkę bo już zimna, spójrz Pani niesie mięsko i kluski”. Porzuciła resztkę zimnej zupy i natychmiast zabrała się do próby samodzielnego zjedzenia rolady, kilka klusek i buraczków. Na talerzu nie zostało wiele. Po drodze dostaliśmy wymowne spojrzenie i tekst w stylu: co Ty dajesz dziecku kapustę?!? (tak daliśmy bo była okazja żeby spróbowałą nowego smaku,a wiedziałam że całej i tak nie zje wiec brzuch jej nie rozboli). A w trakcie imprezy, czemu nie dajecie jej słodyczy? „NASZE dzieci WIEDZĄ CO TO: żelek, czekoladka, batoniki itd”. I tu się pytam znowu, czy coś ze mną nie tak? Wiem, że łatwiej płynąć z prądem. Wiem, ze tj w Pani tekście nie uniknę tych sklepowych przekąsek ale staram się jak mogę… Kiedy tylko dziecko chce coś przegryźć to dostaje, ale owoce surowe, suszone bo uwielbia i orzechy. Mam nadzieję, ze to zaprocentuje. Pozdrawiam serdecznie!
Zapewniam Panią, że wszystko jest z Panią w porządku 🙂
Wszystkiego, co opisuje Pani w swoim komentarzu, doświadczyłam na własnej skórze i wiem, że czasem nie jest łatwo.
Ale moim zdaniem dobrze Pani robi!
Moje dziecko też uwielbia orzechy i suszone owoce, zwłaszcza śliwki i morele.
Pozdrawiam serdecznie!