Nic poza sobą – Robert El Gendy
Widzowie „Pytania na śniadanie” znają go jako energicznego prowadzącego, fani sportu widzą w nim profesjonalnego dziennikarza, ale w pełni widzą go tylko najbliżsi, bo Robert El Gendy największym bohaterem czuje się w oczach synów. Wrażliwy, ambitny i niezwykle bogaty… w wewnętrzne piękno i miłość do rodziny.  
Robert El Gendy
Rozmawiała: Izabela Janiszewska

SKLEP

Robert El Gendy o sobie 
MINT: W jakim momencie życia jesteś?

Robert El Gendy: Czuję, że stoję przed dużą zmianą. Jakbym stał na rozstaju dróg i wiedział, że niebawem będę musiał wybrać którąś z nich, choć jeszcze nie wiem, jakie ścieżki się przede mną otworzą i z której strony ta zmiana przyjdzie. Jestem więc na etapie poszukiwania drogowskazów.

Robert El Gendy
MINT: To ma związek z wiekiem, dojrzewaniem? Wiem, że niedawno skończyłeś czterdzieści lat. 

Robert El Gendy:To zabawne, bo wyobrażałem sobie, że moje czterdzieste urodziny będą symboliczne i rzeczywiście tak się stało. Na cztery dni przed urodzinami zemdlałem, baterie mi się rozładowały. Nigdy wcześniej mnie to nie spotkało, trenuję, zdrowo się odżywiam. Upadłem tak niefortunnie, że pękła mi czaszka. To się stało po powrocie z rajdu Dakar, po dwudziestoczterogodzinnym locie. Długa podróż mogła być przyczyną omdlenia. Jestem dość porywczy, niecierpliwy, skonfliktowałem się wtedy i organizm powiedział dość, położył mnie łącznie na prawie pięć miesięcy. Sporo tego czasu spędziłem w szpitalu. 

MINT: Nietypowy prezent urodzinowy od losu.

Robert El Gendy: Najlepszy, jaki mogłem otrzymać. Wcześniej planowałem, że z okazji urodzin zrobię sobie jakiś mały rachunek sumienia, takie podsumowanie dojrzałego mężczyzny, i niespodziewanie dostałem na te rozmyślania bardzo dużo czasu. Nie żałuję tego. Jestem spokojniejszy, niż byłem. Sporo czasu spędziłem z rodziną, udało nam się poukładać kwestie niedopowiedziane wcześniej, dało mi to wszystko świadomość tego, kim jestem i co potrafię. Uzmysłowiłem sobie, że mogę się z tym skonfrontować, że jestem gotów zobaczyć rzeczy takimi, jakimi są. Przemyślałem wiele rzeczy, jestem teraz inaczej nastawiony do życia, zmieniły mi się priorytety, ale od tamtej też pory poszukuję spokoju, znaków, nowych bodźców. Łapię te szczęśliwe chwile. 

 

Robert El Gendy o rodzinie

MINT: A które z nich cenisz najbardziej?

Robert El Gendy: Te, w których spędzam czas z dziećmi i z moją żoną Agatą. Bo choćbym nie wiem jak kochał pracę i spełniał się w niej, to czyste szczęście odnajduję w prostej codzienności z synami. 

MINT: Pamiętasz, jakim Ty byłeś synem? Jak wyglądało Twoje dzieciństwo?

Robert El Gendy: Urodziłem się w Olsztynie. Mój tata jest Egipcjaninem, więc gdy byłem mały, podróżowaliśmy z mamą między Polską a Egiptem. Tata poznał mamę na studiach doktoranckich w Moskwie. On jest doktorem nauk ekonomicznych, ona – doktorem nauk biologicznych, jest farmaceutką. Mama opowiadała, że siódme urodziny obchodziłem w Kairze, ale później zdecydowaliśmy, że wrócimy do Polski, bo tu inaczej wyglądał system edukacji. Mamie zależało na tym, żebym skończył szkołę i był wykształcony. 

Zapisz się na MINTowy newsletter i odbierz PREZENT - Pomysły na kreatywne zabawy na CAŁY MIESIĄC!

Dołącz do naszej społeczności i poczuj miętę do MINT! Nasz newsletter to gwarancja dobrych treści! Odbierz w prezencie 30 kreatywnych pomysłów na zabawy z dzieckiem, bo to nowa jakość czasu z dzieckiem.

MINT: Co najważniejszego przekazali Ci rodzice?

Robert El Gendy: O dzieciństwie myślę głównie przez pryzmat babci, z którą spędzałem mnóstwo czasu. Dała mi wiele miłości, a musiała mierzyć się ze mną w okresie buntu. „Czarna perełko, wracaj do domu!” – wołała, gdy chciała mnie ściągnąć z boiska na kolację, później ganiała za mną, a ja uciekałem. Dostawałem buziaka i byłem tulony. To właśnie babcia dawała mi bezwarunkową miłość. Mama przejęła wtedy obowiązki głowy rodziny, ciągle brakowało jej w domu, więc nie miała za dużo czasu, by okazywać mi uczucie. Ono na pewno było, bo dzięki temu, że tak ciężko pracowała na kilka etatów – rano w sanepidzie była inspektorem, popołudniami kierowniczką w aptekach – pokazała mi, że jestem dla niej ważny i że warto się uczyć, rozwijać.

MINT: A co otrzymałeś od taty?

Robert El Gendy: To trudne dla mnie, bo w moim życiu było go niewiele. Pamiętam, że zawsze wysyłał mi na urodziny telegram „Happy birthday”. Na początku wyczekiwałem każdej takiej wiadomości. Dziś wiem, że to było coś mega przykrego. Wolałbym, by do mnie zadzwonił, ale może nie miał możliwości, to były inne czasy. Właściwie dopiero po latach porozmawialiśmy jak mężczyźni. Wytłumaczył mi sytuację i to, czemu byliśmy oddzielnie. Poczułem wtedy szczere wyznanie odpowiedzialności, bo tata mógł jako muzułmanin zatrzymać mnie w Kairze, mama mogłaby wyjechać sama i nie miałaby nic do powiedzenia, takie było prawo, a on tego nie zrobił, bo chciał dla mnie jak najlepiej. Wypuścił mnie i mamę ze swojego kraju, wiedząc, że nasze relacje osłabną. Myślę, że dał mi w genach odpowiedzialność za synów. 

Robert El Gendy

Syn podgląda ojca, dorasta, uczy się od niego życia. Ja nie jestem idealnym ojcem, choć chciałbym, by moi trzej synowie powiedzieli, że jestem najlepszy na świecie.

Robert El Gendy o ojcostwie

MINT: Jak doświadczenie nieobecnego ojca wpłynęło na Twoje podejście do wychowania synów? 

Robert El Gendy: Uważam, że ojciec powinien być – nawet jeśli jest słabym ojcem. Syn podgląda ojca, dorasta, uczy się od niego życia. Ja nie jestem idealnym ojcem, choć chciałbym, by moi trzej synowie powiedzieli, że jestem najlepszy na świecie. Każdy chłopak wie, czego brakowało mu od ojca, ja też wiedziałem i chciałem to dać moim dzieciakom. Głównie czas. Staram się mieć siły dla nich. Jeździmy na rowerach, wskakujemy do basenu. Jak jest możliwość, to gram z nimi w piłę, ale jestem niecierpliwym i złym trenerem, staram się być perfekcjonistą we wszystkim, a to bywa męczące dla dzieci.

MINT: Gdy urodził się Maciek, Twój najstarszy syn, miałeś dwadzieścia cztery lata. Jak się wtedy odnalazłeś w nowej roli?

Robert El Gendy: Bardzo się cieszyłem, gdy Maciek przyszedł na świat, był wyczekiwanym dzieckiem, choć to był też trudny czas, bo syn był wcześniakiem i musiał mieć operację. Planowałem mieć pięciu synów, chciałem stworzyć swoją prywatną drużynę koszykarską, więc musiałem zacząć wcześnie. Na tamtym etapie miałem już pracę, stawiałem pierwsze kroki w telewizji. Mama zawsze powtarzała mi: „Jak chcesz zakładać rodzinę – zabezpiecz ją”. Najpierw praca, potem rodzina. Dlatego przełożyłem wszystko na aktywność zawodową, zacząłem budować siebie jako dziennikarza i coraz rzadziej pojawiałem się w domu. Później zrozumiałem, że to był poważny błąd, bo nasze relacje się pogorszyły, stawałem się coraz lepszym dziennikarzem, a jednocześnie coraz gorszym mężem i ojcem. Ledwie bywałem w domu. Dojrzałem po tym, ale niekiedy żałuję, że na Maćku w pewien sposób uczyłem się ojcostwa. Nie miałem wzorca i, podobnie jak moi rodzice, nie przetrwałem z mamą Maćka próby czasu. Poszedłem w pracę zamiast zainwestować w miłość. Ta gorzka lekcja wiele mnie nauczyła. Mam nadzieję, że on tego tak nie odbiera i staram się dawać mu poczucie, że jest dla mnie ważny. Kocham go i wspieram. Zresztą to on dał mi kopa do tego, by działać i budować. 

Robert El Gendy
Robert El Gendy
Robert El Gendy

ABY PRZECZYTAĆ CAŁY ARTYKUŁ KUP MINT No.9 KLIKNIJ TU

Kup teraz MINT no.9

podobne artykuły

magazyn dla mamy

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.