To będzie piękna wiosna! Spacery, wspólny rodzinny czas. 

***

Co nowego u Lionelo?

Marka z charakterystycznym, przyjaznym lwem w logo została pokochana przez rodziców i dzieci – wózki, foteliki, łóżeczka i inne produkty Lionelo przez ostatnie lata trafiły do setek tysięcy polskich domów. Na wiosnę polsko-holenderski producent wprowadza kilka nowości, którymi warto się zainteresować.

Po pierwsze – jeszcze większe bezpieczeństwo

Do każdego fotelika samochodowego producent bezpłatnie dołącza tzw. Baby Card/Kartę Dziecka. Jest to zestaw informacji na temat zdrowia maluszka, jego chorób czy alergii. Kartę Dziecka wypełnia się niezmywalnym markerem i umieszcza w widocznym miejscu. Dzięki temu w razie wypadku ratownicy i lekarze mają dostęp do kluczowych danych, co znacznie przyspiesza działania medyczne. To może uratować maluszkowi życie!

Więcej szczegółów na temat Baby Card/Karty dziecka znajduje się na stronie akcji #maluszekwpodróży.

podróże z LioneloPo drugie – wsparcie przez długi czas

Maluszki powinny komfortowo korzystać ze swoich akcesoriów tak długo, aż same postawią kolejny krok ku samodzielności i zwyczajnie przestaną ich potrzebować. Producent natomiast ma obowiązek im to umożliwić, opiekując się klientem także – a nawet przede wszystkim – po zakupie. Lionelo Assistance to unikalny na rynku pakiet usług gwarancyjnych, którym objęte są produkty Lionelo.

Zestaw składa się z 3 elementów:

  1. Usługi door-to-door
  2. Produktu zastępczego na czas naprawy
  3. Wydłużonego okresu gwarancji

Dzięki temu producent zapewnia pełną obsługę – do klienta przyjedzie zamówiony przez firmę kurier, który odbierze towar i dostarczy najpierw produkt zastępczy, a później naprawiony egzemplarz. Wsparcie trwa nawet przez 60 miesięcy. Więcej informacji o pakiecie można znaleźć w krótkim filmie:

Po trzecie – wygoda

Nie wszystkie dzieci lubią podróżować. Często wynika to z faktu, że fotelik może być zwyczajnie niewygodny dla małego odkrywcy. Lionelo udowadnia jednak, że da się pogodzić bezpieczeństwo z komfortem, dodając do swoich wiodących modeli wkładkę Dri-Seat. Pełni ona rolę redukcyjną, czyli zapewnia lepsze dopasowanie najmniejszych dzieci do fotelika.

Jej ogromną siłą jest zaawansowany technologicznie materiał, z którego została wykonana – zamiast tradycyjnej tkaniny Dri-Seat składa się z 3 warstw o różnych rolach. Oddychająca tkanina ze specjalnym splotem zapewnia perfekcyjną cyrkulację powietrza, wypełnienie dopasowuje się do budowy maluszka, a zewnętrzna warstwa jest przyjazna dla skóry.

fotelik Jasper LioneloPo czwarte – współpraca

Partnerem Lionelo została renomowana marka Fiki Miki – czołowy polski producent materacy dziecięcych. Owocem współpracy jest duet idealny – w zestawie łóżeczka dostawnego 3 w 1 Timon znajduje się materac dziecięcy piankowy PRESTIGE Line PPL1, który jako wyrób medyczny zadba o nie tylko komfortowy, ale przede wszystkim zdrowy sen maluszków. Materac można również prać w pralce w temperaturze 60 stopni, co pozwala na wyeliminowanie wielu szkodliwych drobnoustrojów.

łóżeczko dostawka

Wiosna z Lionelo, co nowego Cię spotka

W 2015 roku ponad trzy tysiące dzieci w Polsce trafiło do adopcji. Najwytrwalsze, nowej mamy wypatrywały przez okno domu dziecka. Wiele z nich czekało w pogotowiu rodzinnym. Niektóre w rodzinach zastępczych. W końcu przyszedł moment, który miał zmienić wszystko. Tylko, czy miłość i dobre chęci wystarczą, by odtąd było już tylko dobrze?

AUTOR: Emilia Klimasara
ZDJĘCIA: Freepik

KUP TERAZ No. 9

Dagmara – rodzina adopcyjna

Pamiętam, jaka byłam wtedy dumna. Szłam przez miasteczko z czapeczką, którą kupiłam mu na lato – miał przecież taką jasną karnację. Dawaliśmy mu wszystko – od miłości po bluzeczki i spodenki. Tak mnie to cieszyło, taka byłam szczęśliwa. Ale wiesz, może okazać się, że będziemy musiały przerwać i skończymy tę rozmowę kiedy indziej. To dla mnie nadal bardzo trudne. W pierwszą ciążę zaszłam zupełnie przez przypadek. Dziecko miało źle wykształcone serduszko. Musiałam usunąć. Przez parę lat żyliśmy tylko my, konie, las, wycieczki w Tatry. Po kolejnej operacji ginekologicznej lekarz wręcz namawiał mnie do urodzenia dziecka. Odrzuciłam to. Nie dałam rady. Musiałabym spędzić pół roku na podtrzymaniu w Krakowie – z dala od moich zwierząt, lasu, kochanych koni. To byłoby dla mnie zupełną traumą.

Po kolejnej operacji ginekologicznej lekarz wręcz namawiał mnie do urodzenia dziecka. Odrzuciłam to. Nie dałam rady.

Jestem Dagmara. Mam w sobie niepokój

Trzy lata później zgłosiliśmy się do ośrodka adopcyjnego. Panie oczywiście próbowały nam wmówić, żebyśmy od razu wzięli dwójkę dzieci – najlepiej rodzeństwo. Zaznaczyliśmy wyraźnie: jedno dziecko bez obciążeń psychicznych; najlepiej dziewczynkę. Wiadomo, mama jednak chce córeczkę – całą w sukienkach, wstążeczkach. Nie wykluczaliśmy jednak, że to może być chłopiec. Mój mąż jest ode mnie o dziewięć lat starszy. Okazało się, że ze względu na jego wiek, możemy wziąć dziecko tylko powyżej szóstego roku życia. Pamiętam, że zajęcia w ośrodku były przedziwne – jak teraz o tym pomyślę, to nikt nigdy nie wspominał o możliwych chorobach u dzieci adoptowanych, o FAS* i jego konsekwencjach. W zamian za to robiliśmy drzewa genealogiczne. Wyobrażasz sobie? Dostaliśmy informację, że wszystkie testy rozwiązaliśmy poprawnie i nadajemy się na rodziców. Potem telefon – jest chłopiec z rodziny cygańskiej. Nie wiem dlaczego, ale automatycznie go wykluczyliśmy. Baliśmy się społeczności romskiej. Kolejny raz zadzwonili, że jest dziecko. Kilkaset kilometrów stąd. Zobaczyliśmy zdjęcie – powiem szczerze, że od razu mnie odrzuciło. Chłopiec miał przesympatyczny wyraz twarzy, ale było w nim coś niepokojącego. Powiedziano nam, że jak będziemy wybrzydzać, kolejna okazja może się nie powtórzyć. Podczas drugiej wizyty zaczął mówić do mnie „mamo”.

Zapisz się na MINTowy newsletter i odbierz PREZENT - Pomysły na kreatywne zabawy na CAŁY MIESIĄC!

Dołącz do naszej społeczności i poczuj miętę do MINT! Nasz newsletter to gwarancja dobrych treści! Odbierz w prezencie 30 kreatywnych pomysłów na zabawy z dzieckiem, bo to nowa jakość czasu z dzieckiem.

Jestem Dagmara. Zostałam mamą

Jak się wtedy poczułam? Jakby mi ktoś coś narzucał. Może nie miałam takiej potrzeby bycia w tamtym czasie matką? Może bardziej myśleliśmy, że przecież nie możemy żyć tak sami dla siebie, że zostanie dom, że trzeba komuś pokazać świat, nauczyć dobrych wartości, i że może będzie mi się łatwiej umierało, gdy będę wiedziała, że to, co stworzyliśmy – moi rodzice i ja – nie pójdzie na marne. Dostaliśmy wezwanie na rozprawę o preadopcję, czyli taki „okres próbny”, jednak już wtedy sąd ogłosił, że Tomek stał się naszym synem. Odebraliśmy go z ośrodka, a razem z nim – dołączoną jak metkę – opinię z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Pytasz, co tam było? Informacje, że Tomek ma FAS, ADHD, zachowania opozycyjno-buntownicze, że dwukrotnie był w pogotowiu opiekuńczym, że jego matka to alkoholiczka, od której był kilka razy zabierany w środku nocy. Nie wiedziałam tego wcześniej. Nikt mi o tym nie powiedział. Uważam, że celowo. Gdyby ktoś mi zasugerował, że mogę zażądać opinii, poprosić o spotkanie z psychologiem… Nieświadomość doprowadziła do tego, że w tym momencie ta adopcja jest porażką. I całe to życie z nim pod jednym dachem jest emocjonalnie wyniszczające.

Nieświadomość doprowadziła do tego, że w tym momencie ta adopcja jest porażką. I całe to życie z nim pod jednym dachem jest emocjonalnie wyniszczające.

Jestem Dagmara. Mój świat się zmienia

Tomek przyjechał – cały nasz świat kręcił się wokół sześcioletniego blondynka. Przez pierwsze dwa miesiące byliśmy ze sobą non-stop: uczyłam go wszystkiego o lesie i jego mieszkańcach – nawet o robaczkach. Bardzo go to cieszyło. Zaczął też wchodzić w relacje z kolegami. Przeraziło mnie jednak to, że gdy tylko pojawiał się w grupie, zachowywał się tak, że miałam ciarki – był okropnie głośny, nadaktywny. W szkole zyskał antyprzyjaciół. Cały czas przeszkadzał nauczycielom, zresztą nadal to robi. To nie było to, czego go uczyłam.

Jestem Dagmara. Czuję się oszukana

I cóż – pamiętam ten dzień, szukałam właśnie tej jego czapeczki – bo on przecież blondynek, bardzo wrażliwy na słońce. Otworzyłam szufladę i zobaczyłam stertę papierków po gumach. Oczywiście, że mu ich nie kupowałam! Powiedział, że nie wie, skąd je ma. Ukradł w sklepie. Nie zauważyłam. Okłamywał nas już jako mały chłopiec. Tak, chciałam tę adopcję rozwiązać, bo bałam się tego, co może być później. Panie w ośrodku powiedziały krótko: „Ale on ma tylko was” – zmanipulowały jednym zdaniem. Moim błędem było to, że zapisałam go do szkoły, w której uczę. Przyjedziesz do mnie niedługo, to zobaczysz – mieszkamy w środku lasu, w drewnianym domu w Beskidach – daleko od głównej drogi. W innych szkołach nie było świetlicy, w której mógłby zostawać. Po czasie zaczęłam ignorować to, co robił na korytarzu – oczywiście nauczyciele stwierdzili, że jego zachowanie nie odbiega od normy. Nie odbiega? Sprzedawał zadania z matematyki, aby kupować Tigery. Nie, Emilia, nie dawałam mu pieniędzy do szkoły, bo miał wszystko – zawsze robiłam mu fajne kanapki z szynką, rzodkiewką, pomidorem. Jest łasy na słodycze, chociaż tłumaczę mu, że nie powinien ich jeść ze względu na swoją nadpobudliwość. U nas w domu się ich nie je. Nie, nawet nie pieczemy ciasta. Dbam o to, żeby jadł owoce, czasami dostaje też przecież gorzką czekoladę. Szkoła złożyła przeciwko nam wniosek do sądu o ograniczenie praw rodzicielskich. Stwierdzono, że ja sobie ten FAS wymyśliłam, że jesteśmy agnostykami (a co z bogiem, który jest przyrodą?), że Tomek jest w naszej rodzinie nieszczęśliwy i mówi, że ucieknie z domu. Nauczycielka, w dodatku filozof i sprawa w sądzie rodzinnym – fantastycznie. Mam do nich o to ogromny żal.

Termin rozprawy wyznaczono na dzień zakończenia roku szkolnego. Poprosiłam dyrekcję, żeby rozdała moim wychowankom świadectwa, a sama wzięłam ich wcześniej na lody. Było naprawdę cudownie i powiem ci, że lubię te dzieciaki bardziej niż swojego syna. To jest straszne.

*FAS – (ang. fetal alcohol syndrome) alkoholowy zespół płodowy. Najcięższa forma wad wrodzonych, somatycznych i neurologicznych u dziecka. Powstaje na skutek spożywania przez kobietę alkoholu podczas ciąży.

podobne artykuły

świąteczny planner

Zapisz się na newsletter

MINT MAGazyn online to lifestylowy serwis dla mam. To portal o pozytywnym macierzyństwie i szczęśliwym dzieciństwie. Zajrzyj do nas po codzienną dawkę inspiracji. Poczuj miętę do MINT!

Copyright MINT Project design SHABLON

Pin It on Pinterest

Udostępnij ten artykuł!

Podoba Ci się ten post? Podziel się z nim ze znajomymi i rodziną, udostępniając w wybranym medium.